wtorek, 26 listopada 2013
10. Rozdział dziesiąty
"Nie pozwól by twoja wędrówka przez życie była smutną i nudną melodią."
Jęknąłem cicho czując niewyobrażalny ból w skroniach, ale też w całej reszcie ciała. Do moich oczu dotarło porażające białe światło, a ja panicznie bałem się tego co miało nastąpić. Usłyszałem jakieś ciche i niewyraźnie głosy zwracające się do mnie. O mój Boże! Co się ze mną dzieje? Umarłem? W napływie paniki zacząłem się wiercić aż niekontrolowanie otworzyłem oczy. Przez chwilę byłem oślepiony światłem jednak po kilkukrotnym mruganiu moje źrenice się przyzwyczaiły, a ja ujrzałem twarz młodej kobiety wpatrującej się we mnie.
- Louis! - zawołała. - Louis, słyszysz mnie?!
Pokiwałem jedynie twierdząco głową gdyż nie byłem w stanie wydobyć z siebie żadnego głosu przez gulę w moim gardle. Kobieta uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
- Louis, pamiętasz co się stało? - spytała w tym samym czasie poprawiając jeden z wenflonów na moim przedramieniu.
Oblizałem suche usta próbując przypomnieć sobie cokolwiek. Jednak w mojej pamięci była jedna wielka czarna dziura, jakby ktoś odebrał mi ostatnie wspomnienia.
- No dobrze, rozumiem. A wiesz może, gdzie jesteś? - zadała kolejne pytanie.
- W szpitalu? - odparłem słabym i ochrypłym głosem.
Zgadywałem, nie trudno było to poznać, kobieta miała na sobie kitel, więc była albo pielęgniarką albo lekarzem, ściany dookoła były całe białe, a ja leżałem podłączony do licznych pikających urządzeń.
- Wrócimy do tego później, a teraz odpoczywaj i próbuj sobie cokolwiek przypomnieć - powiedziała po czym oddaliła się i zniknęła za szklanymi drzwiami.
Westchnąłem czujący pulsujący ból niemal wszędzie. Nawet oddychanie sprawiało mi problem, nie mówiąc już o mówieniu czy poruszaniu się. Louis, coś ty znowu wymyślił?
Leżałem z chęcią zaśnięcia, ale nic nie działało na moją korzyść, ani ból, ani ta strasznie sterylna sala, w której po prostu bałem się przebywać. Czułem się taki słaby i zmęczony, ale nie mogłem najzwyczajniej usnąć.
Po kilkunastu minutach walki z samym sobą usłyszałem jak drzwi od sali się otwierają. Spojrzałem w tamtą stronę widząc swoją własną matkę, kruchą jak nigdy, w przekrwionymi oczami, napuchniętymi policzkami, ale za to z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Lou, Skarbie - podeszła do mnie gładząc moją rękę. - Tak bardzo się o ciebie martwiłam.
- Mamo - jęknąłem widząc jak z jej policzków toczą się słone łzy. - Nie płacz, proszę.
Otarła szybko swoje łzy posyłając mi pokrzepiający uśmiech.
- Już, już, przepraszam, Synu. Jak się czujesz? - spojrzała na mnie.
- Bywało lepiej - jęknąłem. - A co się właściwie stało?
Kobieta od razu posmutniała, jednak szybko to ukryła.
- Nie pamiętasz? Nieważne, porozmawiamy o tym później. Teraz musisz odpoczywać, Kochanie - powiedziała. - Prześpij się, jeśli chcesz to przyniosę ci coś ze szpitalnej kafeterii.
- Nie potrzeba, mamo - wysiliłem się na skromny uśmiech.
Przez chwilę leżeliśmy z ciszy. Rodzicielka głaskała powoli moją rękę cały czas się uśmiechając, chociaż jej oczy mówiły coś zupełnie innego. Była załamana i zmęczona. Ciekawe, ile czasu spędziła czuwając przy moim łóżku?
- Wiesz, dzwonił Liam. Zaraz ma tu przyjechać razem z Lottie. Nie masz nic przeciwko? - zapytała.
- Jasne, że nie - odchrząknąłem. - Cieszę się.
Pogłaskała mnie po głowie na co parsknąłem cicho. Zawsze miała tak w zwyczaju. Nie wiem czemu, ale to uspokajało zarówno mnie kiedy byłem młodszy oraz moje siostry. Nigdy nie wątpiłem, że moja mama jest czarodziejką, ale to była istnie magiczna moc.
- Pójdę kupić sobie kawę, a ty w tym czasie spróbuj się zdrzemnąć - oznajmiła wstając z plastikowego krzesełka.
Przytaknąłem patrząc jak znika za drzwiami.
Nie pobyłem długo sam, bo dosłownie parę minut potem w sali pojawili się Liam i Lottie. Oboje uśmiechnęli się do mnie podchodząc do łóżka.
- Nawet nie wiesz, ile strachu mi napędziłeś, stary - mruknąłem Liam siadając na miejscu mamy.
- Co ty sobie myślałeś, smarkaczu*? - Lottie potargała moje włosy.
- Wybaczcie? - dobra, to nie brzmiało przekonująco. - Możecie mi powiedzieć co się właściwie stało?
- Nie wiesz? - brunet westchnął. - Wiesz, myślę, że to nie ja powinienem ci o tym mówić, ważne, że nic ci się stało, Lou.
Mówiąc to uspokajająco pogładził moje ramię.
*
Spędziłem jeszcze trochę czasu z siostrą i przyjacielem, jednak nasza rozmowa ograniczała się do minimum. Ciągle pytali mnie jak się czuje, czy niczego nie potrzebuję... w takich chwilach czułem się jak pieprzony inwalida., którym chyba nie byłem. Jednak najgorsze było, że nie potrafiłem sobie przypomnieć co tak naprawdę było powodem mojego pobytu w szpitalu. Ta świadomość rozdzierała mnie od środka, bo nie pamiętałem niczego co wydarzyło w ciągu ostatnich kilku tygodni, a nawet miesięcy. A może po prostu nie chciałem pamiętać?
- Dobra, my będziemy się zbierać. Odwiozę twoją mamę i Lottie do mieszkania, powinny odpocząć. A tymczasem jest jeszcze ktoś kto chciałby się z tobą widzieć - powiedział Payne.
- Kto?
- Powinieneś wiedzieć, trzymaj się. Kocham cię, Lou - pomachał mi.
- Pa Louis, odpoczywaj braciszku - Lottie pocałowała mnie w policzek kolejny raz mierzwiąc moje włosy.
Przewróciłem oczami mrucząc ciche 'na razie'. Kiedy oboje wyszli z sali usłyszałem jeszcze jak głośno z kimś rozmawiają, a po chwili drzwi ponownie się uchyliły.
Zamarłem widząc wystającą z nich brązową czuprynę. Gdy cała postać chłopaka stanęła w drzwiach wszystko uderzyło we mnie jak grom. Każde wspomnienie tego felernego dnia, wizyta u lekarza i zapłakana twarzy Harry'ego, jego załamany głos i przepełnione bólem oczy kiedy zauważył moje ciało w kuchni. Może byłem nieprzytomny i nie kontaktowałem, ale widziałem to wszystko, pamiętałem karetkę i to jak krzyczał moje imię. Wszystko.
Jak głupi musiałem być? Jak bardzo zdesperowany by targnąć się na własne życie? Jedna chwila załamania i upadłem na samo dno. Nigdy nie należałem do ludzi, którzy łatwo się poddawali. Chciałem spełniać swoje marzenia i być na przekór innym. To aż nieprawdopodobne, że ta choroba tak zmieniła moje podejście do życia. Jedna zła wiadomość sprawiła, że postanowiłem się zabić i narazić na cierpienie tyle osób. Jednak z drugiej strony może to było świadome - chciałem zobaczyć kto tak naprawdę przejmie się losem Louisa Tomlinsona.
- Harry - szepnąłem czując zbierając się w kącikach oczu łzy.
Brunet podszedł do mnie niepewnie. Nie sposób było nie zauważyć jego przygarbionej sylwetki, napuchniętych od płaczu oczu i drżących rąk.
Stanął obok łóżka wpatrując się we mnie tępym wzrokiem. Jego klatka piersiowa unosiła się miarowo w górę i w dół z każdym kolejnym oddechem. Bałem się jego reakcji, co powie, czy wybuchnie? Czułem się w tamtym momencie taki winny. Nie obchodził mnie już ból fizyczny, ponieważ to co czułem w sercu było o wiele bardziej przytłaczające.
- Przepraszam cię - załkałem podczas gdy łzy utorowały sobie drogę po moich policzkach. - Tak bardzo cię przepraszam...
Harry spuścił wzrok skupiając się na swoich brązowych botkach, szczerze mówiąc ta cisza zaczynała być niekomfortowa.
- Hazz, proszę powiedz coś... nakrzycz na mnie, obraź mnie, cokolwiek - westchnąłem próbując powstrzymać płacz. - Błagam.
Zacisnąłem oczy szlochając cicho. Byłem głupi i teraz płaciłem za to cenę. Dziwiłem się, że Bóg w ogóle zdecydował się mnie nie zabierać z tego świata.
Poczułem jak czyjeś ręce oplatają się wokół mnie zagnieżdżając w uścisku. Po chwili włosy Harry'ego zaczęły delikatnie gilgotać mnie po szyi.
- Tak bardzo się o ciebie bałem, nawet nie masz pojęcia - zapłakał. - Kiedy zobaczyłem cię wtedy w tej kuchni to... Louis!
- Gdybym tylko mógł cofnąć czas... - westchnąłem gładząc chłopaka po lokach. - Przepraszam.
- Nie rób mi tego nigdy więcej - powiedział z lekkim wyrzutem.
Brunet mocniej zacisnął swoje ręce na moich ramionach, a jego oddech przyspieszył. Serce mi się łamało widząc takiego Harry'ego - kruchego i słabego.
- Przepraszam cię tak bardzo, przepraszam, przepraszam. Nawe... - nie dokończyłem, bo ciepłe usta Kędzierzawego przylgnęły do moich w delikatnym pocałunku.
- Przestań przepraszać tylko po prostu nigdy więcej nie próbuj się zabić - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
Uśmiechnąłem się na ten czuły gest. Harry odsunął się ode mnie siadając na plastikowym krzesełku i chwycił moją dłoń zaczynając kreślić na niej jakieś wzorki. Przyglądałem się w uwadze temu co robi nie będąc w stanie wydusić z siebie słowa.
- Ja już wszystko wiem, Lou - zaczął niepewnie spoglądając na mnie. - Wiem, że jesteś chory.
Zdrętwiałem. Jak to, wie? O nie, nie, nie... tylko nie to!
- Wiesz? - spytałem cicho.
Brunet przytaknął:
- Czemu mi nie powiedziałeś?
- Bo myślałem, że wtedy... - nie dokończyłem.
- Że co? Że odejdę? Louis, jak w ogóle mogłeś tak pomyśleć. Przez ostatnie tygodnie robiłem wszystko, żeby pokazać, że mi zależy, a kiedy... kiedy leżałeś w szpitalu cały czas się modliłem, żebyś się obudził. Myślisz, że naprawdę odszedłbym wiedząc, że jesteś chory, Lou? - zapytał, a łzy ponownie wypełniły oczy.
- Ja... - zaniemówiłem. To było chyba najpiękniejsza rzecz, jaką w życiu usłyszałem. - Ja umrę.
- I co z tego? To nie znaczy, że nie mogę spędzać z tobą czasu? Louis, chcę się tobą zaopiekować, być dla ciebie kimś ważnym. Pozwól mi.
- Ale...
- Ciii... - przyłożył mi palec do ust. - Chociaż raz żadnych 'ale', proszę.
Mówiąc to ponownie pocałował moje usta, a potem czoło, policzki i włosy za każdym razem mówiąc jak słodki jestem gdy się rumienię, bo cholera - byłem czerwony jak burak.
~*~
Zabiję się jak przez to, że piszę dziś rozdział dostanę gałę z geografii... Ale nieważne :) Dobiłyście do wymarzonych 30 kom. kfnrighrtgie DZIĘKUJĘ! JESTEŚCIE MEGA KOCHANE. Nawet nie wiecie jaką przyjemność sprawia mi czytanie, że lubicie moje wypociny <333
Teraz też będzie 30 komentarzy? ^.^
love yaaa, Klaudia xxx
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Aww, przecudowny rozdział. ♥
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć.:)
xo
Piękneee <3
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się podoba ten rozdział! Mam nadzieje że Lou nie umrzee :c
OdpowiedzUsuńZajebisty !!!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny!
Jejku jaki słodki ten rozdział fdbshfbhdjsbhfds Trochę się zdziwiłam, że Harry już wie, myślalam, że Lou jakoś mu to powie ale i tak wyszło świetnie. Życzę weny i liczę, że nowy rozdział szybko się pojawi ;))) @PierogiDlaMiley
OdpowiedzUsuńRyczę, ryczę, ryczę, ryczę.
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest taki.. smutny i zarazem słodki.
Ryczałam w momencie kiedy Harry przyszedł do niego do szpitala i ryczę dalej pisząc ten komentarz. Mam nadzieje (chociaż nadzieja matką głupich, jak to mówią) że może jeszcze wszystko się ułoży, prosze? Nie przeżyje, jeśli Loueh umrze (to dziwnie brzmi oki) on musi być z Harry'm no i wgl.
Dziękuję, że tak sie dla nas poświęcasz, mam nadzieje, że dostaniesz dobrą ocenę z geografii.
Ok, kończę, bo jestem zmęczona i chce iść spać ;)
Życzę weny i wgl. wszystkiego, co najlepsze hihi :*:*
kc,
@damnhouis
Ajajajaj to było... takie piękne :")
OdpowiedzUsuńSłyszysz ? To moje szlochanie..... Ajaj no po prostu cudoo
Harreh i Loueh .... jakie to piękne :3
Nie martw się oceną, ja nic nie robię a mam same złe..... (ale pocieszenie, co?)
Czekam na następny, super piszesz <3 Weny życzę x
ILY
#luvmynarrehh
Czytając to myślałam, że się poryczę! Po prostu kocham Cię za to opowiadanie. I załamuje się gdy widzę, że czytam ostatnią linijkę rozdziału... Nawet nie masz pojęcia jak to FF uzależnia. <3
OdpowiedzUsuńEtgdgrgrdgy rgyefghy awwww tak bardzo sie ciesze ze nareszcie sie im udalo. Trzymam za Ciebie kciuki i powodzenia (geografia) @ruszcyca
OdpowiedzUsuńBoże cudowny rozdzial!!!!!!! Czekam na kolejny i na kolejny normalnie cos niesamowitego fjfjfndhdbjsnxh
OdpowiedzUsuńjeju jeju jej! jak słodko:))) dasz radę z geografią, trzymam kciuki:D @iron_zayn
OdpowiedzUsuńJeju ale słodko ♥ Rozdział genialny :)
OdpowiedzUsuńBoże cudowne *__* przez chwilę.się balam ze lou nie pozna hazzy ...
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny
@Mrs_Horan_Mniam
Beautiful :-*
OdpowiedzUsuńasdfghjkl rozdział :)) x
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny :3
@awmywhatever
Oh God! Kocham *.* Ten rozdział jest wart dziesięciu jedynek! (których oczywiście ci nie życzę)
OdpowiedzUsuń:D
kocham cię i to jak piszesz <3
OdpowiedzUsuńdo nexta
@Agata_Tomasz
To jest piękne ;*
OdpowiedzUsuńCudowny <3 Nie kończ tego za szybko...
OdpowiedzUsuńJest cudowny :D
OdpowiedzUsuńTo jest takie piękne... Rozpłakałam się jak Hazza tak się nim opiekował... Mam nadzieję że nie bęzie już problemów między nimi <3 Kocham cię
OdpowiedzUsuńDo nexta ;*
Ale słodko <3 Jest cudny
OdpowiedzUsuńBoski rozdział <3
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem jak to opisać. Piszesz z takim czymś... nie wiem jak to opisać ale strasznie mi się podoba <3
OdpowiedzUsuńkocham cię! genialny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńjak zwykle świetny <3
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna czy chce widzieć zakończenie... pisz dalej i nie przstawaj <3
OdpowiedzUsuńdo nexta ;**
Nie mogę powstrzymać łez...
OdpowiedzUsuńJest piękny <3
PIĘKNY! <3
OdpowiedzUsuńJest boski!!! <3
OdpowiedzUsuńTo jest świetne!! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny xx
Wiem, że się powtarzam, ale to jest takie zajebiste..*o* @_Anga__
OdpowiedzUsuńHeeej Klaudia :) Chciałam się zapytać czy dodasz jeszcze jakiś dodatek do Over Again? <3
OdpowiedzUsuńCo znaczy "The sharp knife of a short life"?
OdpowiedzUsuńJejku, to jest cudowne! Ten rozdział jest piękny. Co prawda wiedziałam, że Louis nie umrze, bo to byłoby bez sensu, haha, ale i tak bałam się, że nie wiem, załużmy później będzie miał jakieś problemy zdrowotne, czy coś. Eh. Ojej, Liam i Lottie przyszli do niego, to było słodkie. Bardzo wspołczuję mamie Louisa, to musiał być dla niej ogromny cios. Biedna kobieta.
OdpowiedzUsuńNo i scena z Harrym, czyli moje prywatne niebo. Dziękuję, że w końcu Harry dowiedział się prawdy i powiedział o swoich uczuciach. cvshgmfdsy cudownie! ♥
Czekam na następny rozdział. x
Awww , piękny rozdział . Kocham Cię i to opowiadanie ;* . Czekam na next @rzepcia17 ;***
OdpowiedzUsuńNa razie jest tylko 36 komentarzy, ale mój możesz liczyć jako cztery i dojdziesz do czterdziestki.
OdpowiedzUsuńBardzo spodobała mi się fabuła z uwagi, na to, że ja piszę coś praktycznie bardzo podobnego, tyle, że u mnie to Harry jest śmiertelnie chory, a Lou nie zwraca na niego kompletnie uwagi, no cóż tak też można :)
Czytam rozdziały regularnie, w sumie to można by rzec, że jestem od początku, ale jakoś nigdy nie miałam okazji aby dodać komentarz, a to jest bardzo ważne.
Jak już wspomniałam bardzo podoba mi się fabuła i słowa jakich używasz wprawiają człowieka w taki stan, że czuję się co najmniej jak Harry, czy Lou.
Bardzo podoba mi się postać Liama, i ten postronny związek jego z Zaynem. To również rozpoczyna kolejny bardzo ciekawy wątek i nadaje opowiadaniu bardzo fajnego klimatu.
Co do tego rozdziału jestem zachwycona, fenomenalny. Cudownie dobrane słowa. Postacie, wydarzenia. Po prostu idealny. Spodobała mi się scena z mamą Lou, gdyż było dużo uczuć, zawartych w dialogu, myślach, czynach. Po prostu super.
Potem Lottie i Liam, no tak tatusiek ;) To też było myślę, że bardzo potrzebne, bo gdybyś tak na "sucho" przeszła wtedy od razu do Harrego to nie było by takie ciekawe, a tak to stworzyło pewną atmosferę.
No i oczekiwana przez wszystkich scena z Harrym. Bardzo mi się podoba, że Louis, jak zresztą i Harry byli na początku niepewni i mieli poczucie winy. To opisanie jak Lou przypomina sobie co działo się zanim trafił do szpitala, jest po prostu genialne. Bardzo podobał mi się (pomijając po tym kilka wątków wspomnę) ten pocałunek. Taki odważny, inny. Super. Nic dodać nic ująć.
No tak mogłabym coś jeszcze napisać, nawet dużo ale wiem, że już się tym komentarzem zanudziłam.
Nie napisz, że czekam na nexta. Bo mogę sobie pójść do sklepu i go kupić, dlatego wolę określenie : Będzie mi bardzo miło, jeśli dodasz następny rozdział i ja będę mogła go odczytać, nie ukrywam że uczynię to z wielką przyjemnością.
Życzę Ci bardzo dużo weny i zapraszam do mnie, jak będziesz miała wolną chwilę to wpadnij :)
http://larry-is--real.blogspot.com/
Jeszcze raz życzę weny i do następnego rozdziału :))
A więc zacznę od tego, że masz niesamowity talent : Bardzo mi się podoba to, co piszesz o Louisie i Harry'ym - bo oczywiście ich shippuje :D Po drugie uwielbiam takie zwroty akcji, jak w Twoim opowiadaniu :) Czekam na kolejnee :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
@mynumber_69
Wyruszyłam się pięknie
OdpowiedzUsuńty masz that ONE THING ;)) czyta się to z taką lekkością a zarazem potrafisz wprawić w nastrój... jeju zazdroszczę ci talentu, bo sama coś tam czasem skrobnę, ale pisze nieporównywalnie gorzej.. OMG wydaj książkę Mistrzu xxx
OdpowiedzUsuń