sobota, 30 listopada 2013
11. Rozdział jedenasty
"Czasami słowa są zbędne, wtedy wystarczy po prostu być."
Nigdy nie myślałem, że czas spędzony w szpitalu może być aż taki miły. Co prawda przez pierwsze dwa dni czułem się fatalnie i spałem po kilkanaście godzin, ale było coraz lepiej. Mama wróciła do Doncaster, żeby nie obciążać dziadków opieką nad dziewczynkami, ale Lottie została i razem z Liamem codziennie przynosili mi domowe obiady. Nawet raz Payne przyszedł z Zaynem i Niallem. Mogłem zauważyć, że związek moje przyjaciela kwitnie. Cały czas trzymali się za ręce, obdarowywali głupawymi spojrzeniami. To było no cóż... urocze. Jednak najlepszą częścią był oczywiście Harry odwiedzający mnie codziennie. Miałem wyrzuty sumienia, bo przeze mnie zawalał szkołę i naukę, ale chłopak uparcie twierdził, że mam się tym nie przejmować. Codziennie przesiadywał u mnie od rana do wieczora. W tym czasie zdążyliśmy odbyć tysiąc rozmów na milion przeróżnych tematów, zagrać ze trzydzieści partii chińczyka i obejrzeć nasze ulubione filmy kilkakrotnie. Muszę przyznać, że tyle śmiechu nie miałem od dawna. Radosny wyraz twarzy Harrry'ego i jego lekkie podejście do życia sprawiało, że gdy tylko wchodził przez drzwi cała sala wypełniała się beztroską radością. Nawet pielęgniarka stwierdziła, że Loczek ma na mnie dobry wpływ. Też tak uważałem, sprawiał, że zapominałem o krwiaku i o wszystkich złych myślach kłębiących się w mojej głowie. Tylko on potrafił wyczarować uśmiech na mojej twarzy jedynie swoją obecnością.
Tego ranka też czekałem na przyjście Harry'ego, ale niestety spóźniał się nieco. Siedziałem po turecku na swoim łóżku skubiąc przy kroplówce podłączonej do mnie. W sali było kompletnie cicho, na tyle, że byłem w stanie wyraźnie usłyszeć swój ciężki oddech. Ciszę przerwało gwałtowne otwarcie szklanych drzwi. Podniosłem zaskoczony głowę, widząc pielęgniarkę idącą w moim kierunku.
- Cześć, Louis. Jak się czujesz dzisiaj? - spytała Mag, bo tak miała na imię.
Margaret była młodą niską blondynką o łagodnym usposobieniu. W ciągu tych kilku dni zdążyłem ją polubić. Była miła, sympatyczna i w przeciwieństwie do mojego lekarza nie krzyczała.
- Lepiej niż wczoraj - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Dziewczyna posłała mi uśmiech.
- To dobrze widzieć jak powoli wracasz do formy, tu masz witaminy i szklankę wody - podała mi tackę z lekami, a ja posłusznie zażyłem wszystko.
- A gdzie twój przyjaciel? - zagadnęła zabierając ode mnie tackę i notując coś w mojej karcie pacjenta.
- Uhm... nie wiem. Spóźnia się, chyba - wzruszyłem ramionami, a w moim głosie słychać było lekkie rozczarowanie.
- Nie martw się - Mag położył rękę na moim ramieniu. - Na pewno przyjdzie a teraz chodź. Idziemy do gabinetu doktora Duncana.
- Kto to? - zmarszczyłem brwi.
- Psychiatra, musi oceń twój stan psychiczny, Louis - powiedziała spokojnie przyprowadzając wózek inwalidzki.
- Ale ja się czuję dobrze, nie muszę iść do psychiatry - zaprotestowałem wyraźnie.
Nie byłem psychiczny i nie potrzebowałem jakiś pieprzonych terapii...
- Doskonale wiesz, dlaczego trafiłeś do szpitala. Zdrowy człowiek się tak nie zachowuje - stwierdziła wskazując wózek.
- Sugerujesz, że jestem chory psychicznie? - spytałem w szoku.
Margaret pokręciła głową wzdychając ciężko.
- Nie, nie uważam tak. Jesteś zagubiony, Louis i potrzebujesz pomocy, dostrzeż to wreszcie. A teraz bez dyskusji.
- Ale...
- Nie.
*
Siedziałem na wielkim skórzanym krześle w gabinecie niejakiego doktora Duncana. Nie przyszedł jeszcze, więc mogłem się rozejrzeć. Pomieszczenie było dość spore i jasne. Białe ściany, jasne sosnowe meble i kilka broszur wiszących na ścianie, w tym jeden o depresji.
- Ty pewnie jesteś Louis Tomlinson - odwróciłem się do drzwi widząc w nich mężczyznę w kitlu.
Zdziwiłem się, ponieważ lekarz wyglądał na bardzo młodego. Dam głowę uciąć, że nie był o wiele starzy ode mnie.
- Tak - odpowiedziałem.
- Dobrze - ruszył do biurka siadając na fotelu naprzeciwko mnie. - Ja nazywam się Ronald Duncan, ale to nieważne. Porozmawiajmy o tobie. Wiesz, czemu tu jesteś?
Przewróciłem oczami.
- Przypominacie mi o tym za każdym razem, wiem - mruknąłem sucho.
Lekarz splótł swoje dłonie opierając łokcie o biurko i przyjrzał mi się dokładnie.
- Zaczynam nie od tej strony, ale mam do ciebie pytanie. Co cię skłoniło do targnięcia na swoje życie? - spytał bezpośrednio.
Przełknąłem głośno ślinę. Jeszcze nikt mnie o to nie zapytał. Nikt nie miał tyle odwagi, by w ogóle poruszyć temat mojej próby samobójczej.
- Ja... - westchnąłem. - Nie wiem.
- Wiesz - stwierdził. - Musiałeś mieć ku temu jakiś konkretny powód. Odpowiedz.
Zacisnąłem pięści na swoich szarych dresach i spuściłem wzrok. Dlaczego mam się zwierzać obcemu człowiekowi?
- Wiem, że w głębi serca nie chciałeś tego zrobić. Pomyślałeś, że skoro i tak jesteś śmiertelnie chory to nie masz po co żyć i każdemu będzie lepiej bez ciebie. Jednak nie miałeś zamiaru się zabijać - zapytał. - Louis, spójrz na mnie.
Podniosłem swoje pełne łez oczy.
- Skąd pan niby wie? - spytałem chcąc brzmieć obojętnie i ironicznie, ale mój drżący głos wszystko zdradzał.
- Gdybyś naprawdę chciał się zabić, znalazłbyś bardziej skuteczne sposoby - parsknął.
- Jest pan najgorszym psychiatrą jakiego świat widział - syknąłem. - Pan ma pocieszać ludzi i im pomagać, a nie mówić... takie coś.
Ronald zaśmiał się:
- Pomogłem ci. Uświadomiłem ci coś, do czego ty sam nigdy byś się nie przyznał. Byłeś na tyle zdesperowany i zmęczony tym wszystkim, że po prostu chciałeś uciec - powiedział cały czas patrząc mi w oczy.
Nie wytrzymałem. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a ja lekko drżałem.
- Pan nie wie jak to jest, kiedy odliczasz dni do śmierci, kiedy boisz się zasnąć, bo możesz się nie obudzić, kiedy musisz zrezygnować ze wszystkich marzeń, bo umrzesz! To nie jest życie, to męka - wyrzuciłem płacząc głośno.
- Myślisz, że nie wiem? - spytał zachowując ten cholernie denerwujący spokój.
- A niby skąd? Siedzi pan sobie w tym fotelu, udaje, że umie leczyć ludzi, a potem wraca do domu i może robić co chce - fuknąłem ocierając mokre policzki rękawem bluzy.
- Mylisz się, opowiem ci coś - mówiąc to spuścił dłonie na swoje ręce. - Kilka lat temu, moja narzeczona dowiedziała, się że ma AIDS. Musiała porzucić marzenia o byciu modelką, o rodzinie, o wszystkim. Była załamana, ale szybko się pozbierała, bo wiedziała, że ma dla kogo żyć. Swoje ostatnie lata spędziła żyjąc każdym dniem, wzięliśmy nawet ślub.
Zatkało mnie. Do tej pory zawsze myślałem, że tylko mnie spotkał taki felerny pech. Uważałem się za jedynego cierpiącej na tej ziemi. Tak naprawdę ludzie na co dzień borykają się z chorobami i śmiercią.
- Niedługo minie dwa lata odkąd nie żyje. Bardzo cierpiałem, nie tylko kiedy umarła, ale cały czas gdy walczyła o życie. Louis, musisz zrozumieć, że nie tylko ty cierpisz. Cierpią inni obcy ludzie, ale tez cierpią twoi bliscy. Ich zapewne wiadomość o twojej chorobie dotknęła równie mocno, ale oni się nie załamują. Są silni dla ciebie. Ty też pokaż, że krwiak mózgu cię nie ogranicza. Jesteś silny, Louis tylko jeszcze o tym nie wiesz.
Nic nie powiedziałem, bo łzy znowu wypełniły moje oczy.
- To tyle. Jeśli jeszcze będziesz potrzebował rozmowy, to zapraszam. Teraz zawołam pielęgniarkę żeby zaprowadziła cię do sali. Do widzenia, Louis - na koniec posłał mi niewielki uśmiech i opuścił gabinet.
*
Kiedy Mag zawiozła mnie z powrotem do sali na brzegu łóżka siedział nie kto inny jak Harry. Uśmiechnąłem się szeroko na jego widok.
- Cześć - powiedział. - Przepraszam, że tak późno, ale musiałem coś załatwić. Nie masz mi za złe, prawda?
- Hej, oczywiście, że nie - odpowiedziałem ukradkiem ocierając resztę łez.
Harry przywitał się z Margaret po czym zwrócił się do niej:
- Ja się nim już zajmę.
- To wspaniale, Harry. Dacie sobie radę we dwójkę? - spytała.
- Jakżeby inaczej - zachichotał brunet patrząc w moją stronę.
Gdy pielęgniarka wyszła Kędzierzawy pomógł mi wejść na łóżko. Po płukaniu żołądka nie mogłem przez jakiś czas przyjmować żadnych leków oprócz niegroźnych witamin, więc byłem naprawdę bardzo osłabiony.
- Dzięki - mruknąłem siadając wygodnie na szpitalnym łóżku.
- Nie ma za co, Królewno - puścił mi oczko i zajął miejsce obok. - Co chcesz dziś robić?
- Nie wiem - wzruszyłem ramionami. - Możemy po prostu posiedzieć i pomilczeć?
- Jasne - chłopak uśmiechnął się ukazując swoje dwa dołeczki w policzkach.
Harry położył się wygodnie na łóżku, a ja zaraz obok niego opierając swoją głowę o jego klatkę piersiową.
- Nie za wygodnie? - zachichotał obejmując mnie jednym ramieniem.
- Nie żebym narzekał, ale tak szczerze to nie za bardzo - mruknąłem udając niezadowolenie.
Styles zaśmiał się, a jego klatka zawibrowała lekko.
Leżeliśmy w ciszy, ręką Harry'ego cały czas głaskała mnie po plecach, a ja kreśliłem kółka na brzuchu chłopaka. Nasze nogi były splątane i trzeba przyznać, że nigdy nie czułem się bardziej bezpiecznie.
- Lou? - zagadnął Loczek.
- Mhmmm? - podniosłem głowę spoglądając na chłopaka.
- Płakałeś wcześniej? - spytał z troską.
- Tak, ale to nic takiego - mruknąłem z powrotem opierając głowę na torsie Hazzy.
- Na pewno? Jesteśmy przyjaciółmi, możesz mi powiedzieć - oznajmił.
- Byłem u psychiatry, uświadomił mi wiele rzeczy - wyjaśniłem nie chcąc zdradzać zbyt wielu szczegółów.
- Rozumiem - pokiwał głową i już o nic nie pytał.
Nie wiem ile tak przeleżeliśmy, ale było bardzo przyjemnie i jakoś żadne z nas zbytnio się nie przejmowało godziną. Bliskość Harry'ego była jedyną rzeczą, której tak naprawdę potrzebowałem. Dawał mi tak ogromne poczucie bezpieczeństwa i akceptacji. Nie pytał o nic, nie żądał wyjaśnień. Po prostu był. Czuwał przy mnie i dbał o mnie. Naprawdę nie wiem czym sobie zasłużyłem na spotkanie w życiu kogoś takiego jak on.
- Harry? - zagadnąłem chcąc się o coś zapytać.
Podniosłem się patrząc na chłopaka. Jego oczy były zamknięte, a on sam błądził w objęciach Morfeusza. Uśmiechnąłem się widząc jak słodko i niewinnie wyglądał śpiąc. Był jak mały zbłąkany anioł, który spadł z nieba i teraz błądził po ziemi.
- Śpij dobrze, Aniołku - wyszeptałem składając na policzku Harry'ego krótkiego całusa.
~*~
Słodko *-* Dobra, to jest takie awwww <333 Chyba się rozpłynęłam. Harry i Lou są tacy słodcy ;33
Podoba mi się ten rozdział, zdecydowanie. A Wam? :)
Po prostu nie wiem co powiedzieć. Szczena mi opadła jak zobaczyłam te 37 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Wkjngrigrt KOCHAM WAS, DZIĘKUUUJĘ. Czytanie Waszych opinii sprawia mi tyle radości.
I jeszcze jedna sprawa. Jedna osoba pytała się mnie co znaczy 'the sharp knife of a short life'. Dosłowne tłumaczenie to - ostry nóż krótkiego życia, ale bardziej metaforycznie ujmując chodzi o to jak bardzo bolesna i zaskakująca jest śmierć osoby, która tak naprawdę miała przed sobą jeszcze całe życie.
Ostatnio miałam też problem z informowanymi i nieco się pogubiłam, ale wszystko jest już pod kontrolą. Gdybym jeszcze kogoś pominęła to piszcie do mnie :D
To już tyle, huh rozpisałam się. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe xD
ilsym, Klaudia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Awwww ten rozdzial jest taki asdfghjkl
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
Jak słodko awwwwwww♥ świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńMi również podoba się ten rozdział, świetny <3
OdpowiedzUsuńAwww jakie słodziakiiii *.*
Czekam na następny, weeeny c:
ily
@luvmynarrehh
Słoooodkooo <3
OdpowiedzUsuńAwwwwwwwwww , jak słodko . Kocham to opowiadanie , Ciebie i to w jaki sposób piszesz . Czekam na następny rozdział z wielką niecierpliwością @rzepcia17
OdpowiedzUsuńasdfghjkl rozdział x
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
@awmywhatever
Fantastyczny rozdział! ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba, czekam na next. ;);*xo
Jedno wielkie AWWWWW ♥
OdpowiedzUsuńProszę Cię, za co niby miałabym mieć do Ciebie za złe? hahaha KOCHAM CIĘ I KOCHAM TO OPOWIADANIE ASFGSDGF czytając kolejny rozdział ciągle chce mi się płakać i myślę "cholera on umrze, jak Harry sobie z tym poradzi?" ale głęboko wierze że jednak nie umrze i będzie tzw. Happy End <3 no i oczywiście nie mogę się doczekać następnego rozdziałuuu.Dziękuję @Ruszcyca
OdpowiedzUsuńPrawie się rozpłakałam... Ale to na końcu... Jesu... ASDDFHGSDHS SZYBKO PISZ NASTĘPNY.. @_Anga__
OdpowiedzUsuńTo jest piękne. Awww <3
OdpowiedzUsuńŚwietny :-* czekam na nexta :-D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny!!! Jak zawsze z resztą ;) mam pytanie. Juz raz o to pytałam. Powiedz mi co z najlepszym opowiadaniem jakim jest over again?? Bardzo bym chciala zebys go aktywowala ;) i co z blogiem Asi o Maliku mafiosie? :)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę o odpowiedź. Pozdrawiam ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJejkuś, jak słodko. Najsłodszy rozdział, jak dotąd. Mam larry feels przez ciebie teraz (dobra, przez cały czas mam, ale teraz są nasilone).
OdpowiedzUsuńKocham ten rozdział po prostu. Nie mogę się doczekać następnego. Mam nadzieje, że będzie jak najprędzej.
Życzę weny :*:*
ilysm,
@damnhouis
PS- czytałam i oglądałam taki filmik na yt z larrym i teraz nie mogę się ogarnąć, płaczę tak bardzo haha
tu masz link jak coś: http://www.youtube.com/watch?v=rEIQK1Wj6Hs#t=128
Jak ja rozumiem Lou... Ten wieczny spokój u psychiatry strasznie działa na nerwy....
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁ CUDOWNY ♥
Mi też się bardzo i podoba i wielkie Awww! *____* nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :D @our_moments_1D
OdpowiedzUsuńawwwww ten rozdział jest taki słodki, moje shipperskie serce nadal czeka na szczęśliwe zakończenie<3 czekam na cud:) @iron_zayn
OdpowiedzUsuńHeej trochę opóźniłam się z czytaniem bo po prostu nie miałam czasuuu. Głupia szkoła xd nie było mn tylko 2 rozdzialy więc luz pisze jeden komentarz bo mi tele szfankuje i klawiatura mi się wyłącza i wgl ok mniejsza o to. Rozdziały cudowne choć próba samobójcza Lou mnie przeraziłaa. Dobrze że zadzwonił wcześniej do Harrego. Właściwie to był taki moment gdzie nie mogłam przestać się cieszyć. Potem było coraz bardziej słodko *-* wiedz że Larry to moja mała obsesja,więc ubóstwiam czytać Larry moments i ogólnie czytam dużo ff zwązanym z Lou i Hazzą. Chciałam naprowadzić cię do tego że chociaż te opowiadanie jest smutne i za każdym razem gdy czytam rozdział popłaczę sb trochęjest zdecydowanie jednym z moich ulubionych <3
OdpowiedzUsuńWięc, czekam z niecierpliwością na kolejny x
awwwwwwwwwwww nie wiem co powiedziec
OdpowiedzUsuńnapiszę po prostu KOCHAM CIĘ. niech ten ff trwa jak najdłużej, proszę.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdzial! Kocham cie to jest wspaniale<333333
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ;o mam łzy w oczach, możesz informować mnie o nowych rozdziałach >>> @sbrittanyy
OdpowiedzUsuńYay, rozdział świetny. Uwielbiam twój sposób pisania, wiesz? Wiem, że Lou jest śmiertelnie chory, ale i tak mam nadzieje, że jenak nie umrze, ale cóż, ty o tym zadecydujesz. Ogólnie to wszystko wspaniale, żadnych błedów, oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
Ilysm, skarbie. xx
Jej :') płakałam przy większości rozdziałów... a to wina Larry'ego i twoja. Nie żeby coś ale kocham cie kobieto za to że tak wspaniale piszesz.
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i mam taką jedną prośbę MOGŁABYŚ MNIE INFORMOWAĆ? jestem na tel wiec ciężko mi wejść w zakładkę 'Informowani'
Kiedy mogę spodziewać się kolejnej części? @ofl_angel
Awww <3 jest taki slodki :D jesteś boska! Do nexta ;**
OdpowiedzUsuńCzytam i płacze pięknie ♡♡♡
OdpowiedzUsuńkiedy następny rozdział??? dodawaj szybko bo się doczekać nie mogę xx
OdpowiedzUsuń