środa, 4 grudnia 2013
12. Rozdział dwunasty
"Czasami upadamy tylko po to, żeby zobaczyć kto nas podniesie."
(dop. aut. Pozwolę sobie na mała sugestię, jeśli lubicie czytać przy piosence to włączcie sobie koniecznie Happily)
Była siedemnasta po południu, a ja stałem przy oknie w mojej sali wyglądając na ulicę. Ubrany w szare rurki, swoje stare tomsy i bordowy sweter byłem gotowy, aby opuścić mury szpitala po prawie dwóch tygodniach. Sporo mnie ominęło, ale i tak miałem szczęście, że wszystko skończyło się tak, jak się skończyło. Gdybym mógł cofnąć czas nigdy nie posunąłbym się do tak poważnego kroku. Cóż... byłem po prostu głupi. Postanowiłem jednak, że to wydarzenie pozostawię za sobą i zapomnę o tym, o ile kiedykolwiek będzie to możliwe. Myślę, że ta myśl zawsze będzie się za mną wlokła i postawi nieodwracalne piętno w moim toku myślenia.
Westchnąłem, próbując odepchnąć swoje dołujące myśli. Zamiast tego skupiłem się na tym, co miłego mnie czekało. Był początek grudnia, ulice Londynu pokryła cienka warstwa białego puchu, ludzie zaczęli chodzić ubrani w ciepłe płaszcze i wełniane czapki, w wystawach sklepów pojawiły się świąteczne ozdoby. Zbliżały się święta, a co za tym idzie moje urodziny. Krótko mówiąc był to najprzyjemniejszy okres w całym roku, przynajmniej dla mnie.
- Loueh - usłyszałem. - Patrz co mam!
Odwróciłem się i zobaczyłem stojącego w drzwiach Liama. Miał na sobie niebieską ortalionową kurtkę, a ciepły szalik otulał jego szyję.
- Mój wypis! - niemalże pisnąłem ucieszony. - Czyli, że możemy już wracać?
- A jak myślisz? - zapytał śmiejąc się. - Chodź, Zayn czeka na nas w samochodzie. Gdzie masz torbę?
Wskazałem przyjacielowi na bagaż stojący z boku pościelonego łóżka. W normalnych okolicznościach sam bym to wziął, ale byłem wypłukany z sił. Chociaż i tak było już o wiele lepiej.
- Pomóc ci? - troskliwy Liam wrócił.
- Li, dam sobie radę - burknąłem wkładając kurtkę.
Brunet pokręcił głową z przekorą puszczając mnie przodem. Idąc korytarzem pożegnałem się z pielęgniarkami i niektórymi pacjentami, których miałem okazje poznać. Nie miałem zamiaru wracać do szpitala, przynajmniej nie w najbliższym czasie.
Na parkingu czekał na nas Zayn z szerokim uśmiechem na twarzy. Przywitał się i włożył moją torbę do bagażnika, a gdy wszyscy wsiedliśmy do samochodu ruszyliśmy śpiewając świąteczne piosenki lecące w radiu.
*
- Co tak ładnie pachnie? - zapytałem otwierając drzwi od mieszkania.
Cwany uśmieszek automatycznie wkroczył na twarze Malika i Payne'a. Jednak nawet nie chciałem pytać co wymyślili. Zdjąłem kurtkę starym zwyczajem rzucając ją na wieszak, ściągnąłem buty i ruszyłem do kuchni, a zaraz za mną chłopaki.
- Niespodzianka! - światło się zapaliło, a przede mną stali Harry, Lottie i Niall z uśmiechami od ucha do ucha.
Stół był obstawiony jedzeniem po same brzegi, a w całym pomieszczeniu fruwały kolorowe baloniki.
- Witaj w domu, przyjacielu - Liam zagarnął mnie do uścisku.
- Dziękuję, naprawdę. Nie musieliście - uśmiechnąłem się do wszystkich.
Miło było wiedzieć, że ktoś ucieszył się z mojego powrotu.
- Awww... grupowy przytulasek! - zagruchała Chartlotte.
I sekundę potem wszyscy ściskaliśmy się gniotąc się nawzajem.
- Ej, Zayn zabierz tą rękę z mojego tyłka - burknął Horan.
- Louis, wara od moich cycków! - pisnęła Lottie.
- Wszyscy się kochamy, wiem o tym, ale naprawdę zaraz się uduszę - jęknąłem przyciśnięty do pleców Harry'ego i szyi Liama.
Zaśmialiśmy się głośno wyswobadzając się z uścisku.
- Ja nie chcę nic sugerować, ale może zabierzmy się za jedzenie zanim pulpety wystygną - wtrącił się blondyn, co podsumowaliśmy kolejną salwą śmiechu.
- Niall ma rację. Nie po to gotowałam tyle żarcia, żebyśmy teraz musieli jeść zimną kolację - powiedziała moja siostra zaganiając wszystkich do stołu.
Usiedliśmy i choć było trochę ciasno nikt zbytnio się tym nie przejmował. Każdy dostał solidną porcję ziemniaków, pulpeta z sosem oraz sałatkę przepisu mojej mamy i kompot, który Lottie przywiozła z Doncaster.
- No to wypijmy za zdrowie Louisa! - zarządził Zayn podnosząc szklankę truskawkowego napoju. - Do dna!
Powtórzyliśmy ten gest upijając dużego łyka.
- Dobrze mieć cię z powrotem - przyznał Harry siedzący obok mnie, a jego ręka spoczęła na moim kolanie ściskając je lekko.
Uśmiechnąłem się w jego stronę, a potem zaczęliśmy delektować się jedzeniem.
Nawet nie wiem kiedy zrobiło się tak późno. Rozmawialiśmy siedząc przy stole, a ja chyba zgubiłem gdzieś swoje płuca śmiejąc się w najlepsze. Na deser zjedliśmy babeczki przygotowane wspólnie przez Zayna, Liama i Lottie, a jedna z nich wylądowała na głowie Irlandyczka, nawet nie pytajcie w jaki sposób... Snuliśmy też plany na wspólne spędzenie sylwestrowego wieczora, ale każdy miał inny pomysł i ostatecznie zdecydowaliśmy się przedyskutować to kiedy indziej.
Jednak i tak najlepszą częścią tego wieczoru był Harry, który co chwila łapał mnie w różne miejsca, głaskał moje ramię, albo szeptał coś do ucha. Gdy palce Loczka zaczęły kreślić wzorki na moim udzie, musiałem zaprotestować, no bo cholera to było strasznie rozpraszające.
- Harry, przestań - syknąłem cicho nie chcąc zwracać zbytnio uwagi pozostałych.
- Nie podoba ci się? - spytał udając minę zbitego szczeniaczka.
- Zachowujesz się jak dziecko, Styles - fuknąłem.
Oburzył się i skrzyżował ręce na piersiach. Muszę przyznać, że wyglądał słodko z ta miną obrażonego dzieciaka. Zachichotałem szczypiąc chłopaka w ramię, na co ten odpowiedział mi fuknięciem pełnym dezaprobaty.
- Uhm... co wy robicie? - głos Nialla przypomniał mi, że nie jesteśmy sami, więc od razu spłonąłem rumieńcem.
- My? Nic - odpowiedziałem szybko chowając twarz w dłoniach.
Wszyscy, włącznie z Harrym zaczęli się śmiać, a ja błagałem żeby ziemia się rozstąpiła i pochłonęła mnie całego.
Liam poklepał mnie po ramieniu poruszając brwiami na mnie i Hazzę, a Lottie popatrzyła mnie mnie porozumiewawczo. Wywróciłem oczami posyłając im spojrzenie pod tytułem "walcie się wszyscy" i zająłem się jedzeniem niedokończonej babeczki.
Około dziesiątej wszyscy zaczęli się zbierać. Niall wrócił do domu uprzednio dając mi notatki z ostatnich wykładów, Liam wyszedł razem z Zaynem mówiąc, że chce go odprowadzić chociaż i tak wiedziałem, że zostanie u mulata na noc, a Harry pomagał Lottie w sprzątanu.
- Ja też chcę pomóc - jęknąłem.
Nienawidziłem uczucia bezużyteczności. Nie potrafiłem patrzeć na to jak Styles i moja siostra krzątając się po kuchni i myją naczynia, a ja nie robiłem zupełnie nic.
- Ty masz odpoczywać, Lou. Połóż się, pooglądaj telewizję, cokolwiek - powiedział Harry stojąc przy zlewie. - Damy sobie radę, prawda?
Szturchnął moją siostrę biodrem, na co ta uderzyła go żartobliwie w ramię.
- Nie mam mowy - zaprotestowałem. - A tak w ogóle, to od kiedy się tak lubicie?
Charlotte zaśmiała się, przekładając swoje blond fale na drugie ramię.
- A co? Jesteś zazdrosny o swojego chłopaka, Boo Bear? - odpowiedziała chichocząc.
- On nie jest moim chłopakiem i nie, nie jestem zazdrosny - jęknąłem z zażenowaniem po raz drugi tego wieczoru chcąc zapaść się pod ziemię.
Harry nic nie powiedział, ale widziałem szeroki uśmiech na jego twarzy, co nie powiem, ale mnie uspokoiło.
- Mi to wygląda na co innego - cmoknęła dziewczyna.
- O Boże, jesteś taka nieznośna - odparłem siadając na krzesło.
- To u was chyba rodzinne, Boo Bear - dorzucił Harry.
- Tylko nie Boo Bear - lamentowałem. Nienawidziłem tego przezwiska, ale najwidoczniej moja starsza siostra je uwielbiała*.
- Jasne, wybacz Królewno - brunet puścił mi oczko.
Bezczelny Harry był taki... bezczelny. Tak, zdecydowanie był bezczelny i przy tym kurewsko seksowny. Patrzyłem jak czarna koszulka chłopaka podwinęła się lekko ukazując fragment kości biodrowej, a szare rurki idealnie eksponowały jego smukłe i długie nogi, których zapewne mogła mu pozazdrościć niejedna modelka.
- Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej - odparł robiąc przy tym głupkowatą pozę.
- Masz zdecydowanie zbyt wysokie mniemanie o sobie, panie Styles - skomentowałem i wstałem udając się do salonu.
*
Stałem oparty o ścianę podczas gdy Harry zajęty był zakładaniem swojego płaszcza. Podałem mu szalik, który zgrabnie owinął wokół szyi. Poprawił swoje loki i stanął przede mną uśmiechając się.
- Już idziesz? - spytałem nieco zawiedziony.
- Już? Jest prawie północ. Mama mnie pewnie zabije - powiedział.
- Och, wybacz zapomniałem. Jutro szkoła.
Chłopak pokiwał smutno głową.
- A dostanę chociaż buziaka na dobranoc? - spytał wydymając usta.
Zachichotałem cmokając go lekko i wtedy przyciągnął mnie do siebie owijając ręce wokół mojej talii i pogłębiając pocałunek. Jęknąłem zaskoczony, ale szybko odwzajemniłem pieszczotę. Splotłem swoje dłonie na karku Kędzierzawego.
Kiedy oderwaliśmy się od siebie oblizałem usta patrząc na zarumienionego Styles'a.
- Dobranoc, Królewno - powiedział puszczając mnie z uścisku. - Do jutra, mam nadzieję.
- Jasne, śpij dobrze, Hazza - pomachałem mu kiedy wyszedł na hol. - Dziękuję za wspaniały wieczór.
Odwróciłem się i zamknąłem drzwi przekręcając zamek. Z uśmiechem od ucha do ucha pokierowałem się do swojego pokoju.
- Mój braciszek się zakochał - zagruchała Lottie stając przede mną.
- Och zamknij się - machnąłem ręką wymijając ją i idąc do sypialni. - Dobranoc.
Chociaż próbowałem zignorować komentarz siostry, to rosnące stado motyli w moim brzuchu zdecydowanie nie pomagało. Dobra, zakochałem się na zabój. Coś ty narobil, Tomlinson?
* Chyba zapomniałam wspomnieć o tym, że w tym opowiadaniu Lottie jest starsza od Louisa.
~*~
Ten rozdział mógł być zdecydowanie lepszy ;// Jak nie zapomnę to w weekend trochę poprawię, ok? Miejcie wyrozumiałość, ostatnio mam sporo nauki i niezbyt wiele czasu. A co do geografii to dostałam 5 hihihi ;33
Jak się Wam podoba rozdział? Piszcie co sądzicie, uwielbiam czytać Wasze komentarze i dalsze plany na rozwój akcji XD
Ilysm, Klaudia x
P.S - wy też już czujecie wszędzie zbliżające się Święta? kjbvriugbrigve
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Taaak czuje święta *O*
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału...awwww czekam na nastepny !!!
Fantastyczny! Dobrze, że Lou już wyszedł ze szpitala. Święta baardzo wyczuwam i czekam z utęsknieniem :) xx @ssalems
OdpowiedzUsuńJejku, świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńLouis był tak uroczo zażenowany i po prostu awwww. No i kocham bezczelnego Harry'ego i jego teksty i to, że mówi do Tmmo "Królewna" to takie słodkie i sprawia, że moje serce sie topi.
Ja też już czuje święta i nie mogę się już ich doczekać. :)
ilysm
@damnhouis
To mogło być lepsze? Dziewczyno, to jest zajebiste! To słodkie zażenowanie LouLou ;3
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział!
OdpowiedzUsuńJesteś fantastyczną pisarką. ♥
Twoi bohaterowie są rewelacyjni, świetnie ich oddajesz;)
Harry i Lou- awwww.♥
Ja jestem raczej z tych ludzi, którzy nienawidzą świąt, zgiełku im towarzyszącego, kolęd słyszanych na każdym kroku itd... ;/
Gratuluję 5 z geografii, a tak wgl w której klasie jesteś? ;>
Czekam na nowy;)
xoxo
Mmmmm rozdział idealny . Kocham to w jaki sposób piszesz . Czekam na next @rzepcia17 ;**
OdpowiedzUsuńasdfghjl rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny x
@awmywhatever
jejkuuuuuu ;3 włączyłam sobie happily do tego ;o i myslałam, że sie rozpłynę xxx
OdpowiedzUsuńchce wiedzieć o następnym
@sbrittanyy
ŚWIETNYYYYYY !
OdpowiedzUsuńWreszcie Lou wrócił do domu, ciesze się razem z nim ^^
Ty lubisz czytać nasze komentarze, a MY LUBIMY CZYTAĆ TWOJE OPOWIADANIE ! <3
Czekam na następny ;3
ily ♡
p.s : ja jakoś ich nie czuje :(((
@luvmynarrehh
Zaczne od tego ze rozdzial jest wspanialy. Nareszcie taki Larry <3 juz nie moge sie doczekac nastepnego bxbzvsvaj wieeeelkie gratulacje z 5! Jesli cos to dla Ciebie znaczy to wiedz ze jestem z Ciebie dumna! Jesli chodzi o atmosfere swiateczna to O MOJ BOZE KOCHAM TO SHDHSJBDHA KOLEDY,SNIEG I JESZCZE TE WSZYSTKIE OZDONY AHHH WEDLUGNIE TO JEST NAJLEPSZY OKRES W ROKUUUU. Dobra chyba powinnam zakonczyc ten komentarz takze do nastepnego kochana! @ruszcyca
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie skomentowałam kilku poprzednich rozdziałów. Tak się za to zbierałam, że zrobiłam to dopiero teraz, wybacz. Jeeeejku jak słodko. Tak... Rodzinnie i ciepło. To dobrze, że Louis miał takie ciepłe przywitanie i w ogóle i jeszcze ten pocałunek z Harrym. Nie no, lepiej być nie mogło, naprawde. Jest za dobrze, za spokojnie, boję się, że w najmniej spodziewanym momencie, coś się spierdoli.:(
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i życzę masy weny!
Awwww chłopcy tak dbają o Lou, to takie urocze<33 a co do geografii HA mówiłam ze dasz radę, brawo:)
OdpowiedzUsuńogólnie to gratulacje! i rozdział mi się podoba jak zawsze kochana :) @our_moments_1D
OdpowiedzUsuńJaki kochany, cudowny rozdział <3 i to, jak Harry mówi do Louisa "Królewno" albo "LouLou" uwielbiam to opowiadanie. I tak, wszędzie widzę święta, a zwłaszcza świąteczne piosenki. Już się nie mogę doczekać ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział, życzę weny, to jest genialne
Oczywiscie że czuję święta! Jarajmy się razem x rozdział cudowny, takie odedchnienie od choroby Lou x bardzo mi się podobaa :) czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: Gratulacje piątki.:D po drugie: ten rozdział jest zajebisty i tak, czuję już święta.:D @_Anga__
OdpowiedzUsuń:DDDDDDDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńjej, słodki rozdział :D
OdpowiedzUsuńWywróciłem oczami posyłając im spojrzenie pod tytułem "walcie się wszyscy" i zająłem się jedzeniem niedokończonej babeczki. - . Tak też można,nic dodać, nic ująć.
OdpowiedzUsuńhttp://larry-is--real.blogspot.com/ nominowałam Cię do nagrody Liebsten Award więcej u mnie w zakładce o takim właśnie tytule :))
OdpowiedzUsuńKocham <3 czekam na nastepny, co tak malo komentarzy ;__;
OdpowiedzUsuńawwwwwwwww masz nowego czytelnika! ♥♥♥
OdpowiedzUsuń~ @cool_boo_bear
+ możesz dodać mnie do informowanych? dzięki x
OdpowiedzUsuńAwwwwwww ♡♥♡♡ jestem w stanie powiedzieć nic więcej ♡♡♡ idealnie ♥♥
OdpowiedzUsuńJest boski <3
OdpowiedzUsuń