wtorek, 17 grudnia 2013
14. Rozdział czternasty
"Jeśli pragniesz szczęścia, to najpierw musisz nauczyć się cierpieć."
Biłem się z własnymi myślami znajdując tysiące różnych scenariuszy podczas gdy pan Turner odchrząknął znacząco i poprawił swoje okulary. Przygryzłem wargę czekając na to, co ma mi do powiedzenia.
- Pamięta pan jak mówiłem, o moim znajomym neurochirurgu? - zagadnął, w odpowiedzi przytaknąłem. - Zatem opatentował on pewien lek, który może być jedyną nadzieją dla osób takich jak pan.
Otworzyłem usta, po chwili szybko je zamykając żeby tylko nie wydobyć z siebie żałośnie głośnego pisku. Miałem ochotę skakać, krzyczeć i się śmiać, ale zamiast tego poczułem jedynie łzy zbierające się w kącikach moich oczu. On przecież robi sobie żarty... nie słuchaj go. Ty umierasz, Louis - podpowiadały mi myśli, ale serce już wdało się w wir radości.
- Nie usuwa on krwiaka, ale skutecznie go osłabia, na tyle, by mógł pan żyć z nim bez powikłań - powiedział, a nikły uśmiech zagościł na jego twarzy. - Jednak żeby nie było tak kolorowo muszę pana poinformować, że jest to lek bardzo silny i stosowanie go będzie przebiegało podobnie jak chemioterapia. Nie mamy też gwarancji tego, że zadziała albo, że chociaż pański organizm przyjmie ten lek, ale jak już mówiłem jest to pańska jedyna i ostatnia nadzieja w tej sytuacji. Lek jest bardzo drogi, a my mogliśmy wybrać tylko jedną osobę w naszym kraju, dla której będzie on refundowany. Wybór padł na pana, jako, że jest pan najmłodszym z pacjentów.
Lekarz zrobił przerwę na głębszy oddech, a ja zdążyłem już tysiąc razy umrzeć ze szczęścia i ponownie zmartwychwstać. Uśmiechałem się szeroko, a łzy radości ciurkiem spływały po moich policzkach.
- Kiedy mogę zacząć stosować ten lek, doktorze? - spytałem ocierając łzy rękawem bluzy.
- Jak najszybciej, myślę, że w przyszłym tygodniu. Przed tym odbędzie pan jeszcze kilka konsultacji z innymi lekarzami, zostanie pan poinformowany o przebiegu terapii i innych bzdetach - powiedział. - A tymczasem ma pan receptę i widzimy się na następnej wizycie.
Drżącymi dłońmi odebrałem świstek papieru po czym wstałem i pożegnałem się z Turnerem.
Gdy otworzyłem drzwi na korytarz Harry już stał przede mną i z wyczekiwaniem wpatrywał się we mnie.
- I co? - zapytał niepewnie.
Wtedy znowu wybuchnąłem płaczem, nawet nie próbując tego ukrywać. Nie wierzyłem, że coś takiego już mnie spotka. Zdążyłem przyzwyczaić się do życia ze świadomością, że moje dni są policzone, pogodziłem się też z tym co nieuchronne, a los ponownie wywrócił moje życie do góry nogami. Jednak tym razem nie miałem nic przeciwko. Czułem się lepiej, jakby lżej. To tylko sen, prawda?
Cały czas płakałem, moje ciało się trzęsło podczas gdy ramiona Harry'ego szczelnie się wokół mnie owinęły. Jego ciepły oddech pieścił moją skórę, a dłonie uspokajająco głaskały plecy.
- Co się stało? - w jego głosie słychać było nutę niepewności i zmartwienia.
Nie odpowiedziałem tylko mocniej wtuliłem się w Kędzierzawego. Jego koszulka przesiąkła moimi łzami, ale chłopak wcale nie wyglądał jakby się tym przejmował.
- Lou - mruknął nad moim uchem. - Czemu płaczesz?
Podniosłem swój wzrok spotykając się ze zmartwionymi oczami Harry'ego. Ten odgarnął mi kosmyk włosów z czoła uśmiechając się pocieszająco.
- Lou? - ponowił pytanie.
- Ja... ja może nie umrę tak szybko - wydukałem na jednym wdechu.
Styles chyba od razu zrozumiał o co chodzi, bo obrócił mnie w powietrzu i krzyknął głośno, przez co pielęgniarka musiała zwrócić nam uwagę.
- Mówisz poważnie? - jego wyraz twarzy nie wyrażał nic poza czystym szczęściem. - Naprawdę? Co się zmieniło?
Chłopak postawił mnie na ziemię za co podziękowałem mu niemo. Poprawiłem swoją koszulkę, otarłem łzy z policzków i odparłem:
- Dostanę nowe, lepsze leki.
- To wspaniale, Louis - oświadczył i przycisnął usta do mojego policzka. - Boże, nawet nie wiesz jak się cieszę!
Po tym ponownie zagarnął mnie do uścisku, a ja kazałem mu nieco przystopować, bo cholera, ten mutant kiedyś połamie mi żebra. Brunet oddalił się ode mnie z przepraszającym uśmiechem.
- To z radości - mruknął, a jego policzki zaczerwieniły się.
Zachichotałem.
- Czy moje oczy mnie mylą, czy pan Harry bezczelny Styles się rumieni? - zagruchałem szczypiąc go w policzki, które teraz miały już kolor purpury.
Chłopak zgromił mnie wzrokiem.
- Przypominam ci, że jesteśmy w szpitalu - fuknął z udawaną złością, ale zdradził go uśmiech na twarzy.
- Jakoś nie przeszkadzało ci to, kiedy obracałeś mnie w powietrzu - zrobiłem dziubek ustami.
Nie odpowiedział podając mi kurtkę z wieszaka.
- Królewna jest pyskata - skwitował po chwili, przez co dostał ode mnie kuksańca w bok.
Oboje założyliśmy kurtki, czapki, a ja dodatkowo szalik i rękawiczki po czym oboje cali w skowronkach opuściliśmy szpital.
- Musimy to uczcić - powiedział Harry kiedy wsiadaliśmy do taksówki.
Popatrzyłem na niego ze zdziwieniem.
- No co? Chyba nie myślałeś, że nie będziemy świętować tak ważnej sprawy. Co powiesz na kawę i ciastko w moim ulubionym lokalu? - spytał, nie miałem serca umówić.
- Brzmi świetnie - odparłem, a brunet podał kierowcy odpowiedni adres.
Jazda zajęła trochę czasu, a ja w tym czasie siedziałem obok Harry'ego z głowa opartą o jego ramię i patrzyłem na mijających nas ludzi. Część z nich wracała z pracy, druga ze szkoły, a inni szwędali się po mieście w nieznanym mi celu. Zauważyłem jedno. Odkąd ja sam byłem szczęśliwy cały świat też wydawał się zupełnie inny. Do tej pory uważałem przechodniów za ponurych i podłych, wszystko dookoła też było smutnie i mnie dołowało. Teraz było inaczej. Pomimo tego, że na niebie świecił już Księżyc to Londyn dopiero budził się do życia. Świąteczne wystawy w sklepach, lampki na ulicach, śnieg oraz mój dobry nastrój sprawiały, że wszystko było takie wesołe i magiczne. Ludzie się uśmiechali, tak samo jak ja. Pary chodziły trzymając się za rękę, a ja nie mogłem się powstrzymać by nie odwrócić wzroku na Harry'ego, który obdarzył mnie czułym spojrzeniem. Mógłbym mówić, że to ta dobra wiadomość sprawiła, że moje życie znowu miało sens, ale prawdą było, że to Harry. To on sprawiał, że miałem ochotę wstawać rano z łóżka, uśmiechać się, to on był jedynym powodem, dla którego nadal żyłem. Przy nim czułem się doceniany, wartościowy i szczęśliwy.
*
Taksówka zatrzymała się przed niewielką, bardzo klimatyczną kawiarenką. Harry pomógł wysiąść mi z auta i na szczęście tym razem udało mi się przekonać Loczka żebym to ja płacił. Kierowca dostał należne mu się wynagrodzenie, a ja razem z brunetem wszedłem do środka. Gdy otworzyliśmy drzwi przywitał nas dzwoneczek oraz aromat świeżo parzonej kawy, który roznosił się po całym lokalu.
- Daj kurtkę - poprosił Harry.
Zdjąłem ją podając mu z wdzięcznym uśmiechem i pozwoliłem zaprowadzić się do stolika. Harry wybrał ten w samym rogu. Zajęliśmy miejsce, a ja rozejrzałem się dookoła.
Kawiarnia wyglądała bardzo przytulnie. Ściany, na których wisiały stare malowidła, spore okna, w których aktualnie paliły się świąteczne lampki. Na środku stała sporych rozmiarów choinka przybrana w bombki i łańcuchy. Była też półka z mnóstwem książek no i imponujących rozmiarów lada. A wspominałem o scenie? Była niewielka. W jej rogu stało kilka gitar i statywów na mikrofon. Zapewne czasami występowali tu jacyś młodzi zdolni.
W kawiarni nie było wiele ludzi, dwa stoliki dalej siedziała jakaś para, a przy oknie kilka dziewczyn sączyło swoje Latte.
- Pięknie tu, prawda? - odwróciłem się do Hazzy, który zajął miejsce naprzeciwko mnie.
- Tak, bardzo - odpowiedziałem oczarowany. - Często tu bywasz?
Brunet nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ przy naszym stoliku pojawił się kelner, którym był nie kto inny jak Niall Horan.
- Louis, Harry jak miło was widzieć - blondyn przywitał nas obu. - Jak się czujesz, stary? Zapewne długo dochodzisz do siebie po tym zapaleniu płuc.
Zdziwiłem się słysząc co mówi do mnie Irlandczyk. Dopiero po chwili skojarzyłem, że przecież zarówno on jak i Zayn o niczym nie wiedzą, ani o krwiaku mózgu, ani o próbie samobójczej. Szybko zmieniłem grymas twarzy na uśmiech i udzieliłem sprawnej odpowiedzi:
- Dzięki Niall, jest znacznie lepiej - nie lubiłem kłamać, ale jak mus to mus. - Harry nie mówił mi, że tu pracujesz. - zmieniłem temat, nie chcąc brnąć z zbędne szczegóły.
- A po co? - wtrącił się Loczek śmiejąc.
- A powiedziałeś mu, że ty tu pracujesz? - zagadnął chłopak, ale zamilkł gdy został zgromiony wzrokiem przez Styles'a.
- Harry, czemu ja nic o tym nie wiem? - popatrzyłem na Loczka.
Już wyobrażałem sobie ten fartuch opięty na mięśniach chłopaka i... Louisie Tomlinson, o czym ty myślisz?!
- Hazz jest naszym muzykiem, występuje tu co tydzień. Ma sporo fanów, a tak w... ałaa, za co to było, Styles?! - Irlandczyk oburzył się rozmasowując ramię, w które sekundę temu trzepnął go brunet.
- Przynieś dwa latte, po kawałku szarlotki i idź do diabła, ty mała paplo - syknął i wyraźnie nie był zadowolony.
Gdy tylko Irlandczyk odszedł od stolika popatrzyłem podekscytowany na chłopaka.
- Śpiewasz? Harry, czemu mi nie powiedziałeś? - pisnąłem. - Musisz być genialny na scenie.
- Wcale nie jestem - stwierdził, a jego mina cały czas była grobowo poważna. - Nie gadajmy o tym.
- O nie, nie, nie - zaprotestowałem. - Teraz już się nie wywiniesz, kolego. Musisz mi zaśpiewać! - klasnąłem w dłonie, a podekscytowanie wręcz wypływało ze mnie.
- Nie... - jęknął przeciągle. - Jestem beznadziejnym wokalistą - dodał po chwili.
Przewróciłem oczami. Nie wierzyłem w to. Ktoś o tak głębokim i ochrypłym głosie jak Harry musiał być doskonałym wykonawcą.
- Proszę - zrobiłem minę zbitego szczeniaka. - Hazz.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Nalegam.
- Zamknij się - syknął, a potem pochylił się nad stolikiem, przybliżył się do mnie i zatopił nasze usta w pocałunku.
Jesteś idealny, wiesz o tym?
~*~~
Wreszcie. Bałam się, że już nie znajdę czasu, żeby napisać rozdział, ale na szczęście miałam dziś w miarę luźniejszy dzień.
I co o tym myślicie? Dla Louisa jest jeszcze nadzieja, cieszycie się? A jak się Wam podoba to, że Harry występuje w kawiarni? Uroczo, prawda? *O*
Mam też dla Was niespodziankę na święta :) Oneee shot! W zakładce pojawiła się już zapowiedź, zachęcam do zaglądania i komentowania. Niedługo premiera xd
Wiem, że ciągle proszę, ale większość z Was sama też pisze ff i wiecie jak ważne są komentarze. A to nie kosztuje wiele. Skoro już czytacie to proszę napiszcie chociaż dwa słowa co o tym sądzicie.
Z góry Wam dziękuję :)
I jeszcze odpowiedź na pytania dotyczące Over Again. Skończyłam to opowiadanie, tak - miałam dopisać jeszcze jakieś dodatki, ale chwilowo chciałam skupić się na innych fanfiction. Może napiszę coś w przerwie świątecznej.
Kocham Was, Klaudia x
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jezu, CUDOWNY.... Taki fajny, lekki rozdział.:) Ogólnie przez cały czas uśmiechałam się do monitora. Ale to szczegół.:D Cieszę się, że wreszcie go napisałaś.:) I z niecierpliwością czekam na następny.
OdpowiedzUsuń@_Anga__
Awwww genialny rozdział!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny x
bfhdjbfhdsbhfdsbhs zajebisty jak każde <3
OdpowiedzUsuńBOŻE GENIALNY ROZDZIAŁ :D JA CHCE JUZ NASTĘPNY
OdpowiedzUsuńAwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww zakończenie genialne *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, czekam na następny :3
ily
@luvmynarrehh
bfkwajgvaehkhvjsd GENIALNY!
OdpowiedzUsuń@Jednorozec_69
Świąteczny shot? Lepiej być chyba nie może :D
OdpowiedzUsuńYay, wspaniały!
OdpowiedzUsuńMoże Lou nie umrze (błagambłagambłagam) JEST NADZIEJA :') (NIE NISZCZ TEGO, PLS)
Czekam na następny i oczywiście na shota także! :)
Kocham Cię, kwiatuszku. xxx
Cudowny <33333333333 Po prostu cudowny <333333333333333333
OdpowiedzUsuńSłodziutki *-* Lou przeżyje!!! No mam nadzieję.... I niech Hazz mu zaśpiewa um..You &I <3 Czekam na next @OopsHiHazz
OdpowiedzUsuńZajebiste! *.* oczywiście, że LouLou wyzdrowieje :d musi ^^ @our_moments_1D
OdpowiedzUsuńDlaczego mam wrażenie że ten dobry nastrój, nadzieja nie wróżą nic dobrego? Mam cały czas taką obawę że buch za chwile coś się spierniczy. Kurcze błagam nie uśmiercaj mi Lou!!
OdpowiedzUsuńRozdział fajny. Taki super uroczy :)
Bardzo fajny rozdział :) taki pozytywny w świątecznym nastroju. Aż miło się czyta. Masz talent do pisania :)
OdpowiedzUsuńKochaaam Cie- no i patrz są dwa slowa hihi UWIELBIAM TO OPOWIADANIE I OGROMNIE SIE CIESZE ZE JEST SZANSA DLA LOU! BLAGAM DODAJ NASTEPNY JAK NAJSZYBCIEJ @RUSZCYCA
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaaaaaaaaaa oh god, nw co napisać, przeżywam to chyba bardziej niż oni sami, taaaaaaaaaaak niech lou żyje! Jestem w taaaaaaakiej euforii że zaraz chyba wybuchnę. Nie ważne, pletę już głupoty:d nawet nie wiesz jak dobrze czyta mi się to co piszesz, może nie jestem jakąś super znawczynią ale, zdecydowanie mam do czego porównywać! with love @iron_zayn
OdpowiedzUsuńJejku, cudowny rozdział. Tak bardzo się cieszę, że jest jeszcze szansa dla LouLou! I masz racje, Harry występujący w kawiarni to absolutnie urocza rzecz! Ahhh, mam nadzieje, że zaśpiewa kiedyś dla Tommo :D
OdpowiedzUsuńI zabiłaś mnie tym pocałunkiem na końcu, jejku, rozpływam się normalnie. KochamKochamKocham! :*
Lots of love,
@damnhouis
Cudownie ♥
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać twój fanfiction ;)
Piękne <3
OdpowiedzUsuńPisz tak dalej!
Uwiekbiam to opowiadanie :)
:D
OdpowiedzUsuńZakochalam się poraz 6927492074 c:
OdpowiedzUsuń@mrs_horan_mniam
Cudowne, zresztą jak zwykle :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną notkę <3
LOVE ! ;)
OdpowiedzUsuńAwww, słodki Kocham to mrrr @rzepcia17
OdpowiedzUsuńasdfghjkl świetny rozdział c:
OdpowiedzUsuńczekam na następny :)) x
@awmywhatever
Aaaaaaaaa hshsjajakahagajslagaka boze taak ! Shjajsalalalsjd cudowny ajsdhjakaal niesamowity ahshshshshaha uroczy shshsbsnakalsjshh idealny hhshshsjha jezu ! Perfekcyjny ten rozdzial! Czekam na kolejny ggsjslalbmatko jak sie jaram shshshkalakhnal x
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno, ale... ;/
OdpowiedzUsuńRozdział fantastyczny!♥
Jesteś wspaniałą pisarką.;)
Czekam na kolejny;*
O jezu, tak bardzo sie ciesze, ze Louis dostal wiecej czasu! Teraz tylko pozostaje miec nadzieje, aby jego organizm przyjal leki. <3 Cudowny rozdzial, szczegolnie przeslodka koncowka, awh.
OdpowiedzUsuńO matko!!! Jest cudowny <3
OdpowiedzUsuńAajjptmgggw piękne ♡
OdpowiedzUsuń36 yr old Structural Analysis Engineer Isabella McGeever, hailing from Leduc enjoys watching movies like It's a Wonderful Life and Parkour. Took a trip to Phoenix Islands Protected Area and drives a Bentley Litre Supercharged Le Mans. przeczytaj ten post tutaj
OdpowiedzUsuń