czwartek, 26 grudnia 2013
15. Rozdział piętnasty
"Nie szukasz człowieka, który rozwiąże twoje problemy, wystarczy ktoś,
kto nie pozwoli ci się mierzyć z nimi samotnie."
Został tydzień do świąt, a ja nawet nie miałem czasu nacieszyć się corocznymi przygotowaniami. Dwa dni temu zacząłem brać nowe leki i niestety jak na razie mój organizm odrzucał każdą dawkę. Lekarz uprzedził nas, że tak może być i nie należy się zrażać na samym początku. Ja oczywiście miałem zamiar zrzucić te tabletki z balkonu po tym jak pierwszy raz zwymiotowałem, ale rozmowa z Liamem i reprymenda starszej siostry mnie powstrzymały.
Czułem się fatalnie przez cały czas. Byłem na tyle osłabiony, że prawie w ogóle nie opuszczałem łóżka, a kiedy musiałem to ktoś musiał mnie podtrzymywać, bo nie byłem w stanie samodzielnie przejść przez korytarz. Czułem się jak pieprzona sierota. Nie mogłem nic robić sam, wyglądałem jak strach na wróble, a wszyscy tylko wokół mnie skakali. Byłem przysłowiowym wrzodem na dupie i każdy najchętniej by się mnie pozbył. Oczywiście Liam, Lottie ani Harry mi tego nie powiedzieli, ale wiedziałem jak bardzo upierdliwe było dla nich zajmowanie się mną całą dobę. Przez pewien czas myślałem, nawet o tym, żeby zapisać się do szpitala na własne życzenie i dać im święty spokój, ale pomyślałem, że zbliżają się święta, być może moje ostatnie i chciałem spędzić je z najbliższym nawet jeśli miałbym skonać przy stole jedząc indyka.
Właśnie leżałem na kanapie i razem z Lottie oglądaliśmy jakiś program rozrywkowy. Leżałem z głową opartą na ramieniu siostry, a moje powieki stawały się coraz cięższe.
- Ej, nie zasypiaj mi tu. Zaprowadzić cię do sypialni? - dziewczyna spytała cicho.
- Nie, nie trzeba. Nie jestem zmęczony - jak na komendę podniosłem głowę.
Okej, padam... Z całych sił próbowałem zatrzymać pragnienie głębokiego snu, bo zajmował on zdecydowanie zbyt długą część mojego dnia.
- Nie musisz udawać silnego, Louis - blondynka nadal ciągnęła temat, a jej wielkie oczy uparcie się we mnie wpatrywały.
- Nie robię tego - odparłem w miarę spokojnie.
Siostra przewróciła oczami sięgając ręką po kolejne ciastko.
- Mów co chcesz - stwierdziła między kęsami. - Ale pamiętaj, że jesteśmy tu dla ciebie, bracie.
Siknąłem głową, ale już nic nie mówiłem. Patrzyłem tępo w ekran telewizora próbując nadążyć za prowadzącym. Po chwili Lottie wyszła z pokoju bez słowa i skierowała się do kuchni.
Moje oczy ponownie zaczęły się kleić, a głową opadała na oparcie skórzanej kanapy kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Mój mózg jak na komendę zaczął pracować normalnie i nawet chciałem wysilić się by pójść i otworzyć, ale Liam wyparował ze swojego pokoju jak poparzony.
- Otworzę - zawołał entuzjastycznie.
Dobra, może byłem przewrażliwiony, ale dla mnie on zachowywał się jak zakochana nastolatka... Jednak było to na swój sposób bardzo urocze. Brunet przekręcił kluczyk w drzwiach i wpuścił do domu gościa.
- Och - usłyszałem nieco zawiedziony głos przyjaciel. - To ty, Harry. Wejdź.
Że co? Harry? Nie był tu odkąd zacząłem brać leki, on nie mógł mnie zobaczyć w takim stanie. Nie, nie nie! Przygryzłem w zdenerwowaniu wargę, a gdy usłyszałem, że chłopak zmierza do salonu rozmawiając o czymś z Paynem zakryłem twarz kocem. Louis, geniuszu...
- Cześć, Louis - usłyszałem głęboki głos Styles'a i jęknąłem w duchu. Czemu nie zadzwonił wcześniej?
- Hej - odpowiedziałem nadal tkwiąc pod kocem. Może się uda...
Poczułem jak sofa ugina się pod ciężarem, a zapach perfum Harry'ego dotarł do moich nozdrzy.
- Louis? - zagadnął chłopak.
- Hmmm? - mruknąłem, nie miałem zamiaru zdejmować tego koca z mojej głowy, nigdy.
- Czemu mas na sobie koc? Wiesz, to nie sprawia, że stajesz się niewidoczny, Królewno - zaśmiał się.
- Nie zdejmę go - stwierdziłem brzmiąc na dość przerażonego.
Naprawdę nie chciałem wiedzieć jak zabawnie to wyglądało z jego perspektywy. Po prostu nie chciałem żeby widział mnie w tak złej formie. I tak wyglądał ode mnie tysiąc razy lepiej i zawsze czułem się w jego towarzystwie nieswojo. Był wyższy, bardziej męski i przystojny. Gdzie się nie pojawiał przykuwał uwagę zarówno chłopaków jak i dziewczyn, a ja byłem cóż... przeciętny. A odkąd zacząłem brać leki przypominałem chodzące nieszczęście.
- Czemu nie? - zapytał.
- Bo nie... - jęknąłem.
- Louis... - powiedział miękko, Jezu kochałem kiedy wymawiał moje imię w taki sposób.
- Możemy posiedzieć, o tak - przełknąłem ślinę splatając swoje palce na kolanach. - Co tam u ciebie?
- Lou, nie wygłupiaj się - odparł nagle zrywając ze mnie koc. Był to tak szybki ruch, że nawet nie zdążyłem złapać go z ręce.
Spojrzałem przerażony na Loczka, moje oczy były wielkości piłeczek tenisowych, a oddech przyspieszył.
- Spokojnie - pogładził ręką moje ramię. - Co jest?
- Nie chcę żebyś mnie takiego oglądał - wymruczałem i odruchowo zakryłem twarz dłońmi. - Możesz oddać mi proszę koc?
- Nie. Zwariowałeś? - głos Kędzierzawego stał się bardziej zdecydowany. - Odsłoń twarz.
- Nie. Zwariowałeś? - powtórzyłem próbując naśladować jego ton.
- Louis.
- Harry.
Wtedy chłopak tak po prostu przybliżył się do mnie i pocałował moje spierzchnięte usta. Cholera, zawsze robił to w najmniej oczekiwanym momencie. Jęknąłem cicho w usta bruneta czując bijące od niego ciepło. Nie przerywając pieszczoty, Harry chwycił swoje ręce w moje i zdjął je z twarzy.
- Ja nie chcę przeszkadzać, ale Louis musi wziąć leki - odchrząknął nagle ktoś, a ja przysięgam, że moja twarz przybrała kolor dorodnego buraka.
Styles od razu się ode mnie odsunął zapewne równie speszony. Liam powędrował zadowolony do nas i postawił przede mną tackę z dwoma kapsułkami i szklanką wody.
- Do dna - położył swoją dłoń na moich plecach.
Przewróciłem oczami. Chwyciłem w dłonie tabletki połykając je i popijając dużymi łykami. Potem odstawiłem szklankę dziękując przyjacielowi.
- No to wy sobie siedźcie. Jakby co jestem w swoim pokoju, a Lottie jest u ciebie w sypialni - powiedział zabierając ze sobą tacę.
Posłałem Harry'emu nieśmiały uśmiech po tym jak Liam opuścił pokój.
- Przepraszam za niego - powiedziałem.
- Nie szkodzi - stwierdził utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.
Dalsza rozmowa była równie niezręczna. Nasze kontakty ograniczały się do pytania i odpowiedzi. Ja miałem ochotę zapaść się pod ziemię, a Harry'ego zdecydowanie coś trapiło. Na dodatek co chwila ziewałem, a powieki po raz kolejny same zaczęły się zamykać. Ale nie to było najgorsze...
- Kurwa - syknąłem czując jak mój żołądek skręca się w środku, a do gardła podchodzi mi cały obiad. - Do łazienki.
Harry zareagował niemal od razu wstając i pomagając mi się dostać do ubikacji. Upadłem przed sedesem zwracając całą zawartość moje żołądka.
- Wyjdź, proszę - wyszeptałem czując łzy w oczach.
Po chwili po raz kolejny puściłem salwę wymiocin i nie wiem co było gorsze: ból, który czułem w całym ciele czy świadomość, że Harry to wszystko oglądał.
Zwymiotowałem po raz kolejny, a wtedy poczułem ciepłą dłoń na swoich plecach, a druga odgarnęła mi włosy z czoła. To było... miłe?
Zwracałem jeszcze przez następne pięć minut, a Harry cały czas był przy mnie i nic nie mówiąc sunął ręką po moich plecach uspokajająco i trzymał moje włosy. Kiedy w moim żołądku nie pozostało już nic co mógłbym wyrzygać osunąłem się na kafelki, a brunet podał mi kawałek papieru, którym otarłem twarz. Drżałem, niesamowicie drżałem i nawet ramiona Hazzy owinięte wokół mnie nie pomagały. Wiedziałem, że za chwilę mi przejdzie, więc czekałem spokojnie. Obróciłem się by spojrzeć na drzwi, w których stała Lottie jednak gdy tylko zauważyła, że na nią patrzę westchnęła zmartwiona i oddaliła się.
- Przepraszam, że musiałeś to oglądać - wyszeptałem słabo do Kędzierzawego.
Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Kiedy dreszcze ustąpiły, wstałem powoli i oparłem się o umywalkę. Wiedziałem, że Harry cały czas mi się przygląda, ale starałem się nie zwracać na to uwagi. Wziąłem do rąk pastę i szczoteczkę do zębów, po czym zacząłem je szorować. Wypłukałem usta pozbywając się brzydkiego posmaku i odstawiłem rzeczy. Spojrzałem na lustro pustym wzrokiem. Moja cera była bledsza niż u wampira, pod oczami miałem potężne kręgi, moje włosy były słabe i tłuste, kości policzkowe uwydatnione. Kości bardzo wystawały, a dresy, które kiedyś były na mnie w sam raz teraz ze mnie spadały. Czułem się źle, bardzo źle. Zacisnąłem oczy biorąc wielki haust powietrza żeby tylko nie zacząć płakać.
Otworzyłem powieki dopiero gdy ręce Harry owinęły się wokół moich bioder. Popatrzyłem na nasze odbicie. Chłopak był wyższy i lepiej zbudowany, ale nie to mnie zdziwiło. Mianowicie w jego oczach lśniły łzy.
- Harry - wyszeptałem na bezdechu obracając się w jego ramionach.
Brunet popatrzył na mnie, a kilka łez spłynęło po jego policzkach. Chciałem coś powiedzieć, ale nie potrafiłem znaleźć odpowiednich słów. Zacisnąłem ponownie oczy i również pozwoliłem łzom lecieć. Wtedy Harry ucałował moje obie powieki delikatnie, potem zszedł niżej składając pocałunek na kręgach pod oczami, zrobił to samo na policzkach aż przycisnął swoje ciepłe usta do moich. Przeniósł ręce na moje policzki, ja swoje ułożyłem na jego biodrach. Przejechał językiem po mojej wardze prosząc o dostęp. Niepewnie rozchyliłem usta i pogłębiłem pieszczotę. To był jeden z tych pełnych uczucia pocałunków. Nasze łzy mieszały się ze sobą dając słony posmak w ustach, nasze języki ocierały się o siebie powoli, a oddechy się harmonizowały. Przymknąłem oczy chcąc by moje doznania były jeszcze głębsze i przeniosłem swoje ręce na rozpalone poliki Harry'ego. Ten jęknął w moje usta na ten gest i uśmiechnął się lekko. Oderwaliśmy się od siebie z mlaśnięciem, a wyższy chłopak od razu przygarnął mnie do uścisku. Nie wiem ile tak trwaliśmy, ale to było przyjemnie i nie chciałem niszczyć tej chwili.
Potem Harry odprowadził mnie do sypialni bez żadnego słowa. Położył mnie na łóżku, przykrył kołdrą po samą brodę i zajął miejsce obok. Otuliło mnie jego ciepło kiedy przytulił się do mnie ciasno. Bez sprzeciwu ułożyłem głowę na jego klatce piersiowej przypominając sobie czasy ze szpitala. Leżeliśmy w milczeniu aż w końcu zmęczenie stało się tak duże, że odpłynąłem do krainy Morfeusza pewny, że nic mi się nie stanie, bo miałem ze sobą swojego Anioła Stróża.
~*~
Ten rozdział jest moim ulubionym, zdecydowanie *-* Co o nim myślicie? Szczerze przyznam, że trudno było mi powstrzymać łzy gdy to pisałam. Włożyłam w ten rozdział całe swoje serce i mam nadzieję, że to widać :)
Dziękuję Wam kochani za życzenia, to miłe z Waszej strony <3 Love ya!
Wiem, że piszę to pod każdym rozdziałem, ale proszę o komentarze. Piszcie co mam poprawić, co się Wam nie podoba, chcę wiedzieć co jeszcze mogę poprawić :D
Pozdrawiam, Klaudia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Aww *.* pierwsza c:
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze cudowny ;) Hazz jest taaki słodki :3 czekam na next
Abshdhshrhsuais cudowny rozdział, ale szkoda że taki krótki. Bez wątpienia masz wielki talent. Czekam na następny :) @anthemstyles_ x
OdpowiedzUsuńZgodzę się z tobą trudno powstrzymac łzy a zwłaszcza gdy przy tym jest przypadkowo puszczona smutna muzyka!Epicki rozdział!Uwielbiam Ciebie jak piszesz bo jak mało kto wkładasz w jednego posta tyle serca!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny! x-@Little69_
Jejku, popłakałam sie. Czemu te leki nie chcą się przyjąć no... ja chce, żeby Loueh żył! Proszę? :(
OdpowiedzUsuńPoza tym, rozdział cudowny i to chyba żadna nowość! Podoba mi się to, że Harry jest taki troskliwy, to absolutnie urocze! Szczerze? Zazdroszczę Louisowi, że go ma :/:/
W każdym razie, pisz szybko następny ;)
kcm,
@damnhouis
Rozdział przepiękny *___* biedny Lou ile on musi cierpieć ;c a Harry cierpi razem z nim i przy okazji jest taki kochany <3 czekam na następny @our_moments_1D
OdpowiedzUsuńryczę, po prostu ryczę ;( cudowny rozdział.Czekam na następny <3 @ruszcyca
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, jak zawsze. Jejku, biedny Louis, a miałam nadzieję, że jego organizm przyjmie leki i wszystko jakoś się ułoży. Kurczę, biedaczek, szkoda mi go strasznie. Ale może z czasem jego organizm przyjmie leki? Mam nadzieję, bo Harry musi żyć z Lou długo i szcześliwie. Dobrze, że Harry jest przy nim i tak go wspiera. Są słodziutcy.<3
OdpowiedzUsuńja naprawdę nie wiem co mam powiedzieć, brakuje mi słów, ten rozdział jest taki... sama nie wiem... uroczy? nie wiem jak go określić, ogólnie ostatnio jest taki okres że dzieje się dużo rzeczy wokół larrego, a ja jestem jednocześnie przepełniona i wyprana z wszelakich emocji, btw @iron_zayn ps. ach, no tak ten rozdział jest po prostu piękny xoxo
OdpowiedzUsuńNormalnie nie wiem co powiedzieć... no, ale w sumie powiem, że to najcudowniejszy rozdział! Wzruszający do bólu, aż się popłakałam chociaż jeżeli chodzi o Larrego to do płaczu wiele mi nie potrzeba. Wspaniałe jest to jak Harry wspiera Lou ♥
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że leki zadziałają ;) a no i z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Inspiracji! :)
@Best_CrazyMOFO xx.
TO NAJLEPSZE OPOWIADANIE O LARRY'M JAKIE KIEDYKOLWIEK CZYTAŁAM *.* masz prawdziwy talent :) życzę weny i czekam na next ;)
OdpowiedzUsuń@hazza_czuwa_69
Boże ten rozdział jest tak bardzo wspaniały, kocham Cię.
OdpowiedzUsuńPłakałam kiedy Harry i Lou płakali.
Czekam na następny xx
Nie wiem co mam powiedzieć. Ten rozdział jest najcudowniejszy jaki w życiu czytałam, czekam na next ;* @rzepcia17 <3 KCT
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział, popłakałam się przy nim ;c
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny xx
asdfghjkl :')
OdpowiedzUsuńbardzo świetny rozdział :')
Czekam na kolejny :)) x
@awmywhatever
AWH JAK PIĘKNIE :3
OdpowiedzUsuńJejciu, kocham twoje opowiadania. A rozdzial byl genialny! Mam nadzieje, ze louisowi sie polepszy :)
OdpowiedzUsuńAwww *.* to jest takie słodkie <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next :D
@Agata_Tomasz
Ten rozdział jest piękny ♥
OdpowiedzUsuńSłodkieee
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest taki piękny, widać że wkładasz w to dużo pracy, wszystko jest tak ładnie opisane. Masz talent *o*
OdpowiedzUsuń:''"""""""""""""""""""""""""""""")
OdpowiedzUsuńPrzez cały czas ryczałam.. Można zauważyć, ze wkładasz w to całe swoje serce. Dziękuję <3
OdpowiedzUsuń@_Anga__
Masz rację to chyba jeden z najlepszych rozdziałów. Widać jak się napracowałaś, za co bardzo Ci dziękuję. Ledwo powstrzymywałam łzy, to jak Hazz martwi się o Lou..
OdpowiedzUsuńKocham Cię i to opowiadanie gbdhbjs
Cudooo, cudooo, cudeńkooo *-* kocham toooo x i tez sie prawie popłakałam boże to piękne opowiadanie x do następnego
OdpowiedzUsuńZdecydowanie najlepsze fan fiction jakie czytałam, masz talent, czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuń- Louis? - zagadnął chłopak.
OdpowiedzUsuń- Hmmm? - mruknąłem, nie miałem zamiaru zdejmować tego koca z mojej głowy, nigdy.
- Czemu mas na sobie koc? Wiesz, to nie sprawia, że stajesz się niewidoczny, Królewno - zaśmiał się.
HAHHAHA
jesteś MEGA <3
Cudo, Cudo, Cudo, Cudo. Dzięki tobie (lub przez ciebie XD) stałam się LS. Wcześniej byłam obustronna, jednak gdzieś w głębi serca wierzyłam, że Larry is Real. TĘ
OdpowiedzUsuńTeraz wieżę w to z całego serca, co nie oznacza, że będę hejtować Elounor. Jeśli Larry się ujawni to hsydjebskd, a jeśli nie, trudno :/ Ale trochę o rozdziale.
Czytać zaczęłam o północy i w godzinę przeczytałam wszystkie 15 rozdziałów. OMG, to wszystko jest super, ale ten chyba najlepszy. Widać, że się napracowałaś, za co bardzo Ci dziękuję. Za wszystko Ci dziękuję. Jesteś cudna, wszystko jest cudne *-* Jeśli kiedyś wydasz książkę ( ucieszyłabym się) napewno musiałbym ją przeczytać.Dziękuję jeszcze raz za wszystko,
@JaIMojeProblemy xx
Harry ♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuń