niedziela, 9 marca 2014
24. Rozdział dwudziesty czwarty
"Przyszłość - miejsce, do którego prowadzi droga bez powrotu."
Była sobota rano. Bardzo rano. Bardzo, bardzo, bardzo rano. A dokładnie była godzina 5:23, jak wskazywały wściekle czerwone cyfry na zegarku, stojącym na półce. Moja głowa leżała na klatce piersiowej Harry'ego, który nocował u mnie, jak zwykle w weekend. Sądzę, że pielęgniarki też uległy urokowi jego loków oraz dołeczków w policzkach, bo normalnie tylko wyśmiałby nas za ten pomysł.
Nie mogłem zasnąć już od godziny, prawdopodobnie przez wysoką gorączkę, więc leżałem i wsłuchiwałem się w spokojne bicie serca chłopaka. Harry, w przeciwieństwie do mnie spał mocno i zdawał się nawet nie słyszeć gwaru panującego w szpitalu ani karetek na sygnale. W sali było jeszcze dosyć ciemno, jednak światło wpadające z korytarza było zupełnie wystarczające, by ujrzeć delikatne rysy twarzy bruneta. Jego usta były lekko rozchylone, oczy zamknięte i otoczone wachlarzem długich rzęs. Kilka loków opadało na jego policzki. Teraz przypominał anioła - delikatnego i bezbronnego.
- Kocham cię - wyszeptałem, chociaż wiedziałem, że Harry tego nie słyszy, ale ostatnio uwielbiałem mu to mówić.
Zastanawiałem się, czy powiedzieć Harry'emu o rokowaniach lekarzy. Poprzedniego dnia spotkałem się z doktorem Turnerem, który powiadomił mnie o tym, że niestety krwiak się rozrósł i stąd nagłe pogorszenie mojego stanu zdrowia. Okazało się, że krwiak uciskał na ważne mięśnie mózgowe, które odpowiadają za podstawowe czynności życiowe i dlatego może dochodzić u mnie do stopniowego paraliżu, problemów z pamięcią oraz nawet ze zdrowym myśleniem, jak to ujął. Ja przyjąłem tę wiadomość dziwnie spokojnie, głównie ze względu na to, że przez przebywanie w szpitalu zdystansowałem się trochę do wszystkiego. Tutaj śmierć była codziennością. Ciągle słyszałem o tym, że ktoś umarł podczas operacji, albo na skutek nagłego ataku. Pogodziłem się ze swoim losem już dawno, chociaż nie sądzę, żeby Harry lub inni to zrobili, bo na siłę próbowali udawać, że nic się nie dzieje. Trochę mnie to denerwowało, przyznam, ale z drugiej strony może to i lepiej...
*
Kiedy się obudziłem (naprawdę nie mam pojęcia, kiedy w ogóle zasnąłem) za oknem było już jasno, ale nie było mowy o słońcu. Krople deszczu dudniły o szybę, a do tego od czasu do czasu na niebie pojawiała się błyskawica. Przetarłem swoje zaspane oczy i podniosłem głowę.
- O kurwa - szepnąłem, widząc wielką czerwoną plamę na białej koszulce Harry'ego.
Jęknąwszy z przerażeniem, zatkałem usta dłonią. Wtedy od razu wszystko zrozumiałem, bo poczułem na palcach ciepłą ciesz. Krew leciała mi z nosa. A to nigdy nie oznacza nic dobrego.
- Dobry - powiedział Harry ochryple.
Przez chwilę jego oczy przyzwyczajały się do światła, ale po jakiś dwóch sekundach jego wzrok utknął na czerwonej plamie na bluzce.
- Harry tak bardzo cię przepraszam, naprawdę nie chciałem. Upiorę to... - zacząłem.
- Nie martw się, to nic takiego - odparł. - Pokaż mi się lepiej.
Chłopak popatrzył na mnie badawczo, a jego wzrok od razu złagodniał. Sięgnął ręką, po chusteczki higieniczne i przyłożył mi jedną do nosa, a drugą powoli wycierał zakrwawioną rękę.
- Poczekaj, przyniosę ci mokry ręcznik, dobrze? - odrzucił kołdrę na bok, po czym wstał.
- Naprawdę przepraszam za tą koszulkę - przygryzłem wargę, ciągle trzymając chusteczkę przy nosie.
- To tylko głupia koszulka, Skarbie - schylił się, a jego ciepłe wargi dotknęły mojego czoła. - Zaraz wracam.
I poszedł. Gdy wrócił, miał ze sobą nie tylko nawilżony ręcznik, ale także lekarza dyżurującego.
- Witam panie Tomlinson - mężczyzna przywitał się formalnie. - Słyszałem o krwawieniu z nosa i przyszedłem pana zbadać.
- Dzień dobry - mruknąłem, posyłając Harry'emu mordercze spojrzenie. Serio lekarz?
Kędzierzawy jedynie uśmiechnął się szeroko, a potem podał mi ręcznik. Pan doktor pozwolił mi się najpierw wytrzeć i dopiero potem zaczął swoje rutynowe czynności lekarskie.
Skończyło się podaniem leku zbijającego gorączkę oraz ponownym podłączeniem kroplówki. Wiedziałem już, że ten dzień nie będzie najlepszy. Leżałem na łóżku przykryty kołdrą i dodatkowym kocem, podczas gdy Harry przebierał się w kącie. Zmienił koszulkę na czystą, założył spodnie, a także odbył poranną toaletę. Potem poszedł do kafeterii chcąc kupić sobie coś na śniadanie, a ja patrzyłem się na deszcz lejący z cebra. Mama wysłała mi wiadomość, mówiąc, że przyjdzie dziś po południu. Odpisałem jej i ponownie zacząłem wpatrywać się w okno.
- Niespodzianka! - zadrżałem na ten nagły okrzyk i odwróciłem głowę.
Zobaczyłam Nialla, stojącego w progu. Jedną ręką machał do mnie, a w drugiej trzymał papierową torbę z MacDonald's. Jego włosy oraz kurtka były przemoczone, ale uśmiech i tak nie schodził z jego twarzy pokrytej rumieńcami.
- Hej Nialler - przywitałem się radośnie. - Pogoda chyba raczej nie zachęca do wyjścia, co?
- No raczej nie, ale czego się nie robi dla najlepszych przyjaciół? - wzruszył ramionami. - Mam dziś wolne, więc pomyślałem, że przyniosę wam obu porządne śniadanie z Mac'a.
- Och - zagruchałem. - To naprawde miłe z twojej strony. Siadaj i zdejmuj tą mokra kurtkę. Harry zaraz wróci, bo też poszedł kupić coś do jedzenia.
Blondyn ochoczo wszedł do sali. Powiesił kurtkę na wieszaku i usiadł, rozpakowując rzeczy z torby.
- Ja niestety muszę podziękować - powiedziałem i wskazałem palcem na kroplówkę. - Ale Hazz z pewnością się skusi.
- Mam jego ulubioną kawę - odparł Niall. - Z resztą nieważne. Jak się czujesz? Bo nie wyglądasz najlepiej, jeśli mam być szczery. Jesteś blady jak ściana i taki chudziutki. Na pewno nie chcesz hamburgera? Dobrze by ci zrobił!
- Horan jak zawsze subtelny, niczym rzut cegłą - głos Loczka rozległ się w sali. - Czy czuję moje ulubione espresso?
- Obraziłeś mnie, więc możesz zapomnieć o śniadaniu - fuknął Irlandczyk.
Styles zaśmiał się i dołączył do nas, siadając na brzegu łóżka. Miał ze sobą dwie zapakowane kanapki, które zjadł popijając kawą.
- Więc, co tam słychać w cywilizowanym świecie? - zapytałem. - Jak tam zajęcia?
- Zajęcia jak zajęcia. Wiesz, że nie jestem przykładnym studentem - Niall wzruszył ramionami. - Ale ludzie pytają się, gdzie jesteś i co u ciebie.
- Czyli ktoś mnie tam w ogóle kojarzył? - zapytałem pół żartem, pół serio.
- Myślę, że twoje czerwone rurki rzucały się w oczy każdemu - rzucił z rozbawieniem.
W tym momencie Harry prawie zakrztusił się swoją bułką i wybuchł histerycznym śmiechem. Niall dołączył do niego, a ja posłałem obojgu złowieszcze spojrzenie. To w ogóle nie jest śmieszne, na litość boską!
- Wara od moich spodni, to moje ulubione! - oburzyłem się. - Jesteście tacy prostaccy, zero wyczucia stylu.
- Już się uspokajam, wybacz - odparł brunet, jednak Horan nadal trząsł się ze śmiechu.
Wydąłem usta, robiąc obrażoną minę, więc chłopak nachylił się i pocałował mnie miękko, a ja poczułem w ustach smak kawy i masła. Ciekawe połączenie. Niall mruknął coś o tym, ze to obrzydliwe, ale potem już się nie odzywał.
Spędziliśmy naprawdę miłe przed południe. Cieszyłem się, bo mogłem zobaczyć Harry'ego śmiejącego się i szczęśliwego, a ostatnio nie często robił to tak szczerze. Byłem wdzięczny Niallowi, bo wniósł taki radosny nastrój i zaraził nas dobrym humorem. Jednak to i tak nie zmienia faktu, że gdy poszedł zaczęła mnie boleć głowa i poczułem się wyjątkowo słabo. Harry siedział przy mnie i głaskał mnie włosach, ale nawet jego magiczny dotyk nie pomagał. Pielęgniarki zabroniły dawania mi większej dawki leków, więc musiałem czekać, aż ból samemu przejdzie.
- Może się prześpij - zaproponował brunet.
Pokręciłem głową, po czym odparłem słabo:
- Zaraz ma przyjść mama.
- Nie szkodzi, powiem jej, że gorzej się czujesz. Prześpij się, Lou - wymruczał, cmokając mnie w usta.
- Dobrze, spróbuję - uniosłem kąciki ust do góry.
- Grzeczny chłopiec.
Przewróciłem oczami. Nakryłem się bardziej kołdrą i poprawiłem poduszkę, a potem zamknąłem oczy i próbowałem zasnąć, ignorując pulsujący ból głowy.
~*~
Bałam się, że nie zapisałam posta i cały rozdział szlag trafił, ale na szczęście jest. Co Wy na to? Niall złożył naszym kochasiom wizytę <333 Rozdział ogólnie należał do weselszych, myślę, że to miła odmiana, prawda?
Proszę o komentarze *mina zbitego szczeniaka* :D Cieszę się, że jest sporo chętnych na drugą część opowiadania, niedługo zaczynamy xd
Teraz możecie się przygotować na smutne rozdziały, załamania psychiczne i najwięszką próbę, na jaką los wystawi Harry'ego i Louisa.
Ktoś chciałby poczytać opowiadanie o Justinie mojego autorstwa? Zapraszam :*
Let It Go
much love, Klaudia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jestem pierwsza hehehe xD A więc rozdział fajny taki wesoły. Szkoda, że teraz beda smutniejsze rozdziały, szczerze obawiam sie troszke tych rozdziałów a zwałszacza "najwięszką próbę, na jaką los wystawi Harry'ego i Louisa" no ale coż :D Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały xx
OdpowiedzUsuń@SweetNiallerek
Boski, boski, boski *.*
OdpowiedzUsuń// @Nouisa69
trochę krótki, ale świetny! x
OdpowiedzUsuń@m3niall
Rozdział jest jak zawsze cudowny <3 czyli rozumiem, że na następne rozdziały mam przygotować tony chusteczek? /KarolciaSel
OdpowiedzUsuńJejku, już sie boję tych rozdziałów, dodawaj szybko skarbie xx @brooksruhl
OdpowiedzUsuńnormalnie kocham ten rozdział dzięki Niall'owi, był taki wesoły :)
OdpowiedzUsuń" Horan jak zawsze subtelny, niczym rzut cegłą " hahaha chyba nie muszę tłumaczyć :P
ze łzami w oczach czekam na kolejne rozdziały, gdyż mówisz co w nich teraz będzie :'(
czekam na następny x
@cutiemix_x
Boże .. teraz tak sobie myślę, że zaraz koniec i Lou umrze to aż płakać mi się chce ...;cc więc mówisz, że do następnego szykować sobie chusteczki? xD @our_moments_1D
OdpowiedzUsuńtylko nie smutne rozdziały plizzz :C
OdpowiedzUsuń"Horan jak zawsze subtelny, niczym rzut cegłą" WYGRAŁAŚ TYM WSZYSTKO XD
Hahahahaha :D
OdpowiedzUsuńDowaliłaś z tą cegłą xD hahahaha
Rozdział swietny :D
Błagam cię nie rób Louis'emu krzywdy bo sie nie pozbieram...
Do nexta <3
@Agata_Tomasz
NA NASTEPNE ROZDZIALY SZYKUJE PUDLA CHUSTECZEK W TAKIM RAZIE PS. ROZDZIAL BARDZO MI SIE PODOBAL
OdpowiedzUsuńBardzo mi się ten rozdział podoba :) Jeden z moich ulubionych :p
OdpowiedzUsuńCzekam na następny, a zaraz będę czytać 'Let it go" :D
@DBielecka
Cudoowny <3 x czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńKocham <333333333 już chyba wykorzystałam cały limit pochwał czytając twojego bloga. Nie chce się powtarzać no ale to jest takie jkdfsjsakmyfjnsyhdrklsaopakiwqhudjfgdhtydjksdahfoidshguichvydsvbdnskjafhudnf *O*
OdpowiedzUsuń:DDDDDD
OdpowiedzUsuńCuudowne! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny xx
Spróbuj tylko uśmiercić Louisa to Cię znajdę xD Rozdział świetny czekam na następny chociaż nienawidzę smutnych :( Życie jest takie okrutne xD
OdpowiedzUsuńNie mam czasu na czytanie i dopiero dziś zaczęłam! Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuń