sobota, 15 marca 2014
25. Rozdział dwudziesty piąty
"Najgorsze uczucie - kiedy nie możesz pomóc komuś, dla kogo jesteś ostatnią deską ratunku."
*Narracja trzecioosobowa*
Było późne po południe. Harry szedł korytarzem szpitala i pomimo tego, że był zmęczony po całym dniu szkoły, uśmiech rozświetlał jego twarz. W ręku trzymał bukiecik stokrotek dla Louisa. Stawiał pewne kroki, znając drogę do sali chłopaka na pamięć.
Zainteresowanie bruneta wzbudziły bardzo głośne i histeryczne krzyki dobiegające z jednego z pomieszczeń. Wrzaski robiły się coraz donośniejsze, a niepokój zawładnął Harrym, gdy zdał sobie sprawę, że to może być Louis. Znacznie przyspieszył i już po chwili otwierał z impetem drzwi do sali. Zamarł, gdy zobaczył rzeszę pielęgniarek, lekarza oraz płaczącą w kącie Jay. Louis wił się na łóżku cały czerwony, zlany potem. Harry opuścił kwiatki na chłodną posadzkę i w sekundę znalazł się przy łóżku.
- Co się dzieje?! - zapytał donośnym głosem, żeby przebić krzyki chłopaka.
Serce krajało mu się na widok swojego ukochanego, który z trudem łapał powietrze pomiędzy kolejnymi wybuchami. Włosy miał mokre, jego głos był już ochrypły, a z oczu nieustannie leciały łzy.
- ZRÓBCIE COŚ KURWA, TO BOLI, BOLI ROZUMIECIE?! - po tym Louis prawie ugryzł ramię pielęgniarki.
- Proszę się odsunąć - lekarz lekko popchnął Loczka do tyłu.
Harry cofnął się zbyt przejęty tym, co dzieje się z brunetem. Kilka sióstr wzięło jakieś sznurki, a po chwili chłopak zauważył, że kneblują nimi Louisa, by ten się nie ruszał. To spowodowało jeszcze większy wybuch u chłopaka. Rzucał się, krzyczał i błagał. Harry zrobiłby wszystko, żeby jakkolwiek mu ulżyć.
- HARRY ZRÓB COŚ, HARRY TO TAK BARDO BOLI!!! - zawył.
Styles chciał coś powiedzieć, pocieszyć go jakoś, ale był w szoku. Stał nieruchomo ze wzrokiem utkwionym w podłodze, a łzy gromadziły się w kącikach jego oczu.
- Panie Tomlinson, nie możemy dać panu więcej leków przeciwbólowych. Proszę się uspokoić, nie jest pan jeden w szpitalu, inni pacjenci potrzebują spokoju - przemówił doktor z siwym wąsem.
- GÓWNO MNIE TO OBCHODZI, POMÓŻCIE MI, BŁAGAM! - głos Louisa był tak zdesperowany i przepełniony bólem, że Harry słyszał jak jego serce pęka na pół.
- Synku, musisz wytrzymać. Musisz, będzie dobrze. Obiecuję - zaczęła Jay, jej ręce drżały, gdy niepewnie podchodziła do wijącego się na materacu chłopaka. - Będzie dobrze, będzie dobrze...
*
Trzy godziny i cztery dawki leków przeciwbólowych później Louis leżał na swoim łóżku pogrążony w głębokim śnie. Wyraz jego twarzy był nadzwyczaj spokojny. Kosmyki włosów przykleiły mu się do czoła, więc Harry odgarnął je delikatnym ruchem. Wstrzymał oddech, wyczuwając jak rozpalone jest ciało chłopaka.
Kędzierzawy zastanawiał się, co będzie gdy Louis w końcu się obudzi i dowie się, że jego obie nogi stały się bezwładne. Hazz zacisnął oczy i próbował się nie rozpłakać. Głaskał powoli dłoń chłopaka i wpatrywał się w jego anielską twarz.
Było już po północy, gdy powieki Louisa rozchyliły się. Zatrzepotał kilkakrotnie rzęsami i spojrzął zdezorientowany na Harry'ego. Ten uśmiechnął się, po czym ucałował czoło niższego chłopaka.
- Cześć - powiedział. - Już lepiej się czujesz?
- Chyba - wychrypiał. - Czuję się taki odrętwiały.
- Lekarz powiedział, że to normalne - odparł. - Chcesz łyka wody?
Przytaknął nieznacznie. Brunet chwycił z szafki kubek z wodą i przybliżył go do spierzchniętych ust Louisa. Ten wypił jeden łyk, krzywiąc się i podziękował.
Przez kilka minut nikt sie nie odzywał aż w końcu Lou wyszeptał:
- Mam niewładne nogi? Nie mogę nimi poruszyć.
Harry przygryzł jedną wargę, nie mając odwagi spojrzeć na partnera.
- Tak mi przykro, Skarbie...
Nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Podniósł zaniepokojony wzrok i zastał wyjątkowo spokojnego Louisa
- To i tak nic nie zmieni, przecież nie ruszę się już z tego łóżka do śmierci. Przynajmniej nie boli - wzruszył ramionami.
- Lou... - westchnął Harry.
Nachylił się nad ciałem ukochanego i złożył krótki pocałunek na jego ustach, potem ułożył głowę na torsie Louisa i zacisnął palce na jego koszuli nocnej. Brunet zaczął głaskać jego loki, ale żadne się nie odezwało.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
- Nigdy mnie nie zostawisz, prawda?
- Nigdy, obiecuję.
Po tych słowach Harry wziął głęboki oddech, ale to i tak nic nie zmieniło, bo koszula Louisa była już cała mokra od jego łez.
*
Gdy Harry otworzył oczy, spostrzegł, że nadal leży na Louisie. Chciał się podnieść, ale niższy chłopak w porę go powstrzymał.
- Zostań - powiedział. - Jest tak miło.
- Czemu mnie nie obudziłeś? - zapytał ochrypłym jeszcze głosem.
- Nie mogłem, byłeś taki zmęczony - oznajmił. - Poza tym uwielbiam bawić się twoimi włoskami.
Zaśmiał się, a Hazz poczuł przyjemne wibracje na klatce piersiowej chłopaka.
- Która godzina?
- W pół do trzeciej w nocy - odpowiedział. - Zostajesz, tak?
- Pewnie - odpowiedział Kędzierzawy wygodniej, układając się na Louisie.
Ten posłał mu uśmiech i pocałował w głowę.
- Wiesz - zaczął. - To było okropne, ten ból. Czułem go wszędzie, w każdej komórce ciała. Jakby ktoś wypalał mi tam dziury.
Oczy niższego zaszkliły się. Harry podciągnął się na rękach i był twarzą w twarz z Louisem. Złączył ich ustach razem. Pieszczota była czuła, delikatna i niewinna, ale dawała obu tyle przyjemności.
- Jesteś taki dzielny - powiedział Loczek. - Jestem z ciebie dumny, Lou.
- Awh - uśmiechnął się uroczo.
Oboje zachichotali, a potem powrócili do swojej dawnej pozycji. Louis stwierdził, że chce zmienić temat, więc zaczęli rozmawiać o piłce nożnej, szkole Styles'a i związku Zayna z Liamem. Tomlinson ożywił się nieco, a w jego oczach świeciły małe iskierki.
Harry patrzył na niego z uwielbieniem. Był wychudzony, słaby, pod jego oczami malowały się sińce, ale w jego oczach, przepięknych oczach o kolorze nieba latem, cały czas tliło się życie.
W końcu Louis był na tyle zmęczony, że zasnął. Harry powoli podniósł się i nakrył chłopaka szczelniej kołdrą. Nie powstrzymał się od ucałowania jego policzków. Usiadł na taborecie i wpatrywał się w śpiącego ukochanego.
Poczuł się bezsilny. Nie mógł nic zrobić, by Louis przestał cierpieć. Nie był w stanie zwalczyć krwiaka w jego mózgu. Musiał patrzeć jak każdego dnia, z jego chłopaka ulatuje życie. Widział przez co przechodzi i w żaden sposób nie potrafił mu ulżyć. A to dobijało Harry'ego. To go niszczyło od środka. Ta kompletna bezradność.
- Harry, najdroższy - usłyszał delikatny, kobiecy głos z końca sali. To była matka Louisa. Stała w drzwiach, nieco przygarbiona. Jej oczy były zaczerwienione, a ona sama słaba. Widać było, jak bardzo wszystko przeżywa. - Idź odpocznij, zjedz coś, a ja tu posiedzę, dobrze?
Najchętniej by odmówił, ale wiedział, że Jay prawdopodobnie chce pobyć sama z synem. Poza tym, jakaś przekąska dobrze by mu zrobiła.
Przytaknął głową i wstał. Pogłaskał kobietę po plecach i zapytał, czy jej też coś przynieść. Odmówiła. Wyszedł, więc z sali i od razu uderzyło go jasne światło z korytarza.
Przez chwilą stał nieruchomo, potem zwyczajnie osunął się po ścianie, a łzy poleciały po jego policzkach. Objął kolana ramionami i płakał. Rzadko robił to przy Lou. Zazwyczaj, kiedy wracał do domu, zamykał się w pokoju i pozwalał wszystkim emocjom się wydostać. Płakał z bezsilności. Musiał udawać silnego, nie mógł pokazać Louisowi jak bardzo to go niszczy, jak bardzo jest tym wszystkim przygnieciony, jak bardzo jest załamany...
~*~
Witam Was, moi mili! Od tej pory rozdziały będą pisanej z tej perspektywy, mam nadzieję, że to nie problem, prawda? Jakie wrażenia?
Nie mam weny na pisanie notek, więc poprosze tylko o komentarze (jak zwykle lol) ;D
kocham Was, Klaudia x
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
żaden problem :)
OdpowiedzUsuńrozdział świetny (nic nowego) i zaskakujący...
czekam na kolejny :)
Żaden problem,uwielbiam ten rozdział,tyle uczuć awwh,był bardzo zaskakujący
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny-Little69_
No nie ma problemu :D Rozdział super, jak zresztą jak każdy.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że przy tym rozdziale sie popłakałam :''c Czekam na next xx
@SweetNiallerek
Jezu Louis jest tak bardzo dzielny a Harry tak bardzo się nim opiekuje x wzruszylam się, nie chce zeby Lou umieral... oczywiscie rozdzial bardzo mi sie podoba x
OdpowiedzUsuńMatko... jakie te życie niesprawiedliwe...
OdpowiedzUsuńProsze, wymyśl jakiś cud, żeby Louis wyzdrowiał...
Rozdział świetny, jak zwykle :)
Do nexta xx
@Agata_Tomasz
to takie cholernie smutne :C
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny xx
biedny LouLou ile on musi wycierpieć ;< i przez to cierpi Hazza ale już nie fizycznie tylko psychicznie ;//
OdpowiedzUsuńrozdział meega i czekam na kolejny! @our_moments_1D
;( Smutny ten rozdział ;(
OdpowiedzUsuńPisz szybko następny :>
@DBielecka
smutny ten rozdział, ale i tak świetny :(
OdpowiedzUsuń@HORANOWAG
idealny, płaczę asxdcfgbhynbgfd
OdpowiedzUsuń*płacze*
OdpowiedzUsuńPłacze!
OdpowiedzUsuńAle on nie umrze prawda?? :'cccc
OdpowiedzUsuń